Rządząca Rzeczpospolitą od 1989 roku burżuazja pokazała w ciągu ostatnich miesięcy, iż nie ma jakiegokolwiek skutecznego pomysłu na przeciwdziałanie epidemii koronawirusa. Partie zasiadające ponadto w Sejmie i Senacie (a przede wszystkim sprawujące władzę rządową PiS) nie mają żadnego dobrego pomysłu na ratowanie publicznej (jak do tej pory) służby zdrowia. Nie wspominając już o innych dziedzinach, które (tak jak gospodarka) pominiemy jedynie wymownym milczeniem.
Jedynym rozwiązaniem, jakie zaserwowały społeczeństwu polskiemu kapitalistyczne ekipy rządzące ostatnich 30 lat – jest prywatyzacja i reprywatyzacja w dziedzinie bazy (ekonomii) oraz prymitywny, zwierzęcy antykomunizm i antyludowość w dziedzinie nadbudowy społecznej (przede wszystkim bazujące na fałszowaniu naszej historii).
Bezpłodni umysłowo są pod tym względem zarówno przedstawiciele parlamentarnej prawicy, centrum, jak i zdradzieckiej socjaldemokracji (nadal określającej się mianem ‘lewicy’). Faktem jest jednak to, iż przez ostatnie 30 lat w polskim parlamencie nie było ani jednego przedstawiciela interesów ekonomicznych i politycznych klasy robotniczej. Jeśli zaś nikt, nigdy po 1989 roku nie reprezentował w parlamencie polskiego proletariatu, to i socjaldemokracja nie ma żadnego prawa określać się słowem ‘lewica’, która normalnie reprezentowała by interesy klas ludowych – wyzyskiwanych w reżimie kapitalistycznym.
Ostatecznie możemy jednak wybaczyć socjaldemokratom próby podszywania się pod prawdziwą lewicę (robotniczą, rewolucyjną). Potrzebują soc-demy przecież zawłaszczyć dla siebie jakieś pozytywne skojarzenie, pozytywną symbolikę itd. Możemy nawet o nich zapomnieć raz na zawsze. Spisać na straty – podobnie jak całą resztę burżuazyjnego towarzystwa w parlamencie, które zwykłych obywateli z klasy robotniczej ma za nic. Niech sobie nawet już socjaldemokraci wezmą to słowo, niech sobie zatrzymają tę ‘lewicę’. My w końcu mamy coś nowego i znacznie lepszego…
Nie na darmo przekształciliśmy się już ponad 10 lat temu w polski ruch postępowy. Nie na darmo zostaliśmy polskimi postępowcami. Chodziło w końcu o odgrodzenie się od oportunistów, od zdrajców klasy robotniczej. Potrzebowaliśmy nowej, klasowej jakości na scenie politycznej. Nazwy oraz symbolika są zaś ważną częścią tej naszej rewolucyjnej i robotniczej tożsamości. Ten ruch jest nasz. Należy do polskiej klasy robotniczej i nikt jej (nam) go już nie odbierze. Dzięki temu wyróżniamy się w końcu spośród zdradzieckiej, kłamliwej socjaldemokracji i jej politycznych machinacji.
Ostatnie seks afery z udziałem konserwatywnych polityków PiS w Brukseli, kolejne kompromitacje pedofilskie hierarchów kościoła katolickiego, niedawne haniebne ataki na prawa reprodukcyjne kobiet polskich – wszystko to pozwala zastanowić się poważnie nad ideologiczną dominacją prawicy w przestrzeni publicznej Polski. Niektórzy zastanawiają się głośno nad tym, czy może to stanowić swego rodzaju koniec politycznej dominacji ugrupowań prawicowych w naszym kraju.
Wniosek taki wydaje się być zdecydowanie przedwczesny, zwłaszcza biorąc pod uwagę słabość współczesnego polskiego ruchu robotniczego, który – jako jedyny – mógłby stanowić realną alternatywę polityczną, prowadząc naród polski (po raz kolejny) w stronę faktycznego wyzwolenia społecznego, czyli systemu socjalistycznego. Słabość jednak tej opcji politycznej (w tym naszego ruchu postępowego), na miejscu faktycznej opozycji pozostawia jedynie tzw. “opozycję liberalną i kapitalistyczną” (PO, SLD, PSL itd.), która nawet w minimalnym stopniu opozycją nie jest. Nigdy też faktyczną opozycją nie będzie…
Na chwilę obecną (najpewniej też jeszcze przez dość długi czas) PiS wraz z planktonem od Ziobry i Gowina ma realną oraz niezachwianą władzę nad krajem, a neofaszyści z Konfederacji kontrolują skutecznie liczne media społecznościowe, gdzie brylują od lat. Niestrudzenie pracują i publikują swe nacjonalistyczne oraz rasistowskie treści klakierzy rządowi z tygodników „Do Rzeczy”, „W sieci”, czy „Gazety Polskiej”. Prezenterzy TVP, TVP Info, Telewizji Republika, czy “wPolityce” kreują nierealny świat, nierealne zagrożenia i równie nierealne problemy.
Cała ta nachalna, konserwatywna propaganda robi swoje, a zwolennicy PiS są niemalże w ekstazie. Tylko, że coś się w tej piekielnej prawicowej, kapitalistycznej machinie zacina. Fakty z otaczającego nas codziennie świata, a przede wszystkim ludzkie doświadczenia, bezczelnie odstają od owego odrealnionego, sztucznego świata. Tak usilnie przecież tworzonego przez burżuazyjne media.
Coś się w tej wizji świata mocno nie zgadza. Co takiego? Otóż młodzi ludzie (pokolenie dzisiejszych 15 – 30-latków) widzą coraz wyraźniej, co takiego prawica oraz burżuazja chcą im w przyszłości zafundować. Całkiem niedawna oraz kompletnie haniebna decyzja tzw. Trybunału Konstytucyjnego z dnia 29 października (ograniczająca i tak skrajnie restrykcyjne prawo do aborcji) była kroplą, która przelała kielich goryczy społecznej. Na ulice polskich wsi i miast wyszły setki tysięcy osób. W tym przede wszystkim tysiące polskich kobiet, które dosyć już mają decydowania o ich ciałach – jakby wcale do nich nie należały. Jest to jednocześnie nieprzerwana seria najbardziej masowych demonstracji ludowych w ciągu całego ostatniego 30-lecia polskiego kapitalizmu.
Jak władze zareagowały na owe, w ogromnej większości składające się z kobiet, protesty? Tradycyjnie, jak to kapitalistyczne państwo ma w zwyczaju: gazem, pałkami i aresztowaniami uczestniczek. Później policja broniła się różnymi dziwacznymi wymówkami. Szkody jednak zostały bezpowrotnie wyrządzone.
Co najzabawniejsze: w sytuacji jawnych represji wobec polskich kobiet, różnej maści liberałowie (od prawa do lewa) – od razu podnieśli wrzask: “Biją kobiety jak w PRL-u”, “Leją demonstrantów jak na Białorusi” itd. Milczeniem jednak zupełnym pominęli owi liberałowie jeden drobny fakt: w PRL nikt kobiet nie pałował, nikt ich nie gazował i nikt nigdy nie próbował w Polsce Ludowej odebrać im ich podstawowych praw człowieka. Podobnie zresztą obecnie jest na Białorusi – kobiety mogą tam swobodnie decydować o własnych ciałach i nikt nawet nie wpadnie tam na idiotyczny pomysł, żeby im zaglądać do sypialni. Coś tak zupełnie oczywistego, prawda? W dzisiejszej Polsce zaś – coś tak (niestety) powszechnego.
Pod protesty te – oczywiście – dość szybko podłączyli się liberałowie oraz różne siły pro-kapitalistyczne, których celem nigdy nie była walka o prawa polskich kobiet (w tym zwłaszcza polskich kobiet z klasy robotniczej), a jedynym dążeniem pozostaje ‘powrót do koryta’ i odsunięcie PiS od władzy. Niestety, w sytuacji braku silnego ruchu robotniczego i rewolucyjnego, protesty te faktycznie już wkrótce się zakończą, a kapitał polityczny zbije na nich druga strona kapitalistycznego obozu (liberałowie, którzy są równie antyludowi i tylko nieco mniej antykomunistyczni od PiS-u).
Nie zmienia to faktu, iż rządzące ugrupowania burżuazyjne (zwłaszcza PiS) mierzą się z największą niechęcią pośród młodzieży w Polsce od 1989 roku. Pojawiają się wreszcie żądania usunięcia pomników skompromitowanego już doszczętnie Karola Wojtyły (Jana Pawła II). Młodzi ludzie żądają też zmian nazw ulic, placów, czy szkół im. Kardynała S. Wyszyńskiego, o innych funkcjonariuszach kościoła kat. nawet nie wspominając. Pewnie to i dobrze. Ile w końcu można tolerować w publicznej przestrzeni pedofilów oraz osoby, które ukrywają ich przed wymiarem sprawiedliwości?
Niezbyt też obecną młodzież interesuje to, co mają do powiedzenia politycy obu stron medalu (PiS – PO), którzy budują obecną rzeczywistość III RP. Widać to w sumie zwłaszcza po bardzo niskiej frekwencji wyborczej pośród młodych osób, które nie za bardzo widzą kogokolwiek godnego poparcia w kolejnych wyborach powszechnych. Panujący zaś w obozie rządzącym przaśno-buraczany język “O mesjanistycznej roli Polski we współczesnej Europie”, “O tradycyjnym, chrześcijańskim przedmurzu” itp. stanowi już dziś jedynie wśród polskiej młodzieży obiekt politowania i – co najwyżej – znaczącego pukania się w czoło.
Sojusz tronu z ołtarzem nie służy za dobrze od dawna partii rządzącej i kościołowi katolickiemu (pomijając oczywiste korzyści materialne, które jednak – prędzej lub później – się skończą). Coraz częściej słychać, że dzieci są wypisywane przez rodziców z lekcji religii, a starsi uczniowie sami przestają na nie uczęszczać (nawet na głębokiej prowincji – co dotychczas praktycznie się nie zdarzało). Coraz mniej osób wstępuje do seminariów. Coraz mniej ludzi przyjmuje księży “po kolędzie”. Coraz mniejsza jest też frekwencja w mszach co niedzielę. I to nie tylko przez widmo koronawirusa!
Hierarchia kościelna doskonale zdaje sobie z tych rzeczy sprawę, dlatego też tak istotnym zadaniem jest dla niej “przytulenie” jak największej ilości publicznych pieniędzy oraz nieruchomości i gruntów – póki jeszcze jest czas. Nie oznacza to jednak, iż konserwatywna prawica w sojuszu z reakcyjnym kościołem powiedziała swe ostatnie słowo. Ich dominacja polityczna i ekonomiczna trwać może – tak naprawdę – tak długo, jak długo w Polsce nadal istnieć będzie skompromitowany, antyludowy oraz zagrażający naszej całej planecie – kapitalizm.
Czy powinniśmy – jako polscy robotnicy, polskie kobiety, polska młodzież – obawiać się burżuazji, kapitalistów oraz – pozostającej na ich usługach – prawicy? Zdecydowanie tak. Należy mieć się przed nimi wszystkimi na baczności, nie słuchać ich kłamstw i – po prostu – robić swoje, odbudowując w naszym kraju rewolucyjny oraz postępowy ruch robotniczy.
Przykłady takich osób jak: Kaja Godek, Zbigniew Ziobro, Antoni Macierewicz, Janusz K. Mikke oraz fundacja Ordo Iuris, są doskonałymi dowodami prymitywizmu oraz skrajnego fanatyzmu prawicowej narracji. I to nie tylko w sprawie aborcji. Można by wręcz powiedzieć, iż aborcja jest tu jedynie czubkiem góry lodowej. Albo inaczej – kolejnym ciosem zadanym społeczeństwu ze strony klas uprzywilejowanych. Na razie na celowniku znajdują się polskie kobiety. Jutro zapewne jednak na pierwsze strony gazet znów wróci nagonka na: komunistów, mniejszości seksualne LGBT, wegan, wegetarian, Rosjan, Niemców, ekologów, czy kogo tam jeszcze można będzie przed oblicze społeczne wyciągnąć.

P. Prekiel.