Czasy Rad Delegatów Robotniczych i Żołnierskich to melodia początków XX wieku oraz rewolucyjnego wrzenia na całym europejskim kontynencie. Samo powoływanie jednak rad żołnierskich nie skończyło się (bynajmniej) wraz ze zwycięstwem Rewolucji Październikowej w 1917 roku.

Idea ta nadal żyje (choć obecnie w znacznie skromniejszym zakresie), tak jak dowiodła tego druga połowa wieku XX w Europie Zachodniej.
Bunty studenckie – przez niektórych zwane “Rewolucją 1968 roku” – dosięgły również murów koszar. W latach 70. ruch na rzecz praw demokratycznych żołnierzy z poboru wstrząsnął armiami kapitalistycznej Europy Zachodniej.
Pierwsza była Holandia. W 1967 r. związek zawodowy poborowych – VVDM, został zalegalizowany w holenderskich koszarach. Stało się to tuż po tym, jak rok wcześniej powołało go do życia 23 żołnierzy. Odtąd podczas międzynarodowych ćwiczeń żołnierze innych krajów mogli podziwiać m.in. długie włosy swych holenderskich kolegów. Już wkrótce VVDM liczył kilka tysięcy członków. Zajmował się tak warunkami bytowymi żołnierzy, jak też obroną ich przed różnymi szykanami. Żołd żołnierzy holenderskich stał się wkrótce najwyższy w Europie, a warunki służby znacznie się poprawiły.

Kontestacja młodzieży w mundurach pojawiła się także w Danii i Szwecji, gdzie rządząca socjaldemokracja została zmuszona do wyrażenia zgody na wybory komitetów żołnierskich.

Echa “Paryskiego Maja ‘68” roku dotarły też do francuskich koszar. 30 lat później francuski minister obrony wyznał, że „nigdy jeszcze w historii naszej armii z poboru jej kontestacja nie osiągnęła takiego poziomu, tak w społeczeństwie, jak i w łonie samej armii”.
W walkach na paryskich barykadach uczestniczyli m.in. dezerterzy z armii amerykańskiej z czasu napaści na Wietnam (Terry Klug, Buster Hiselman, Philip Wagner, George Wuerth itd.). Głównym jednak wydarzeniem paryskiego Maja ‘68 okazała się wizyta generała de Gaulle’a – w czasie kryzysu politycznego – u generała Massu’a w Baden-Baden, gdzie stacjonowały wojska francuskie.

Generalicja na poważnie obawiała się buntu poborowych, gdyż taka sytuacja mogła by się zakończyć już nie tylko rewoltą studentów…

Od razu zaczęły pojawiać się domysły o możliwości wyprowadzenia armii na ulice. Znane są anonimowe (z oczywistych względów) deklaracje poborowych, którzy z góry sprzeciwiali się takiej możliwości. Jednak dopiero pięć lat później – tak naprawdę – rozpoczął się ruch we francuskiej armii.

W marcu 1973 r. minister obrony Michel Debre zdecydował o zniesieniu odroczenia od wojska dla studentów. Oznaczałoby to szybsze kierowanie setek tysięcy młodych ludzi do koszar, zupełnie depczące ich wszelkie plany życiowe. Armia znalazła się w centrum krytyki. Tymczasem wielu z tych młodych ludzi, którzy uczestniczyli w tym czasie w demonstracjach przeciw pomysłom Debre’a, kilka miesięcy później musiało przywdziać mundury. Najczęściej trafiali do koszar daleko od domów. Ponieważ zaś koszty przejazdu musieli pokrywać z własnych kieszeni, w ten sposób zmniejszał się ich (i tak niewielki) żołd. Poza tym, specjalne pociągi dla poborowych pozostawiały wiele do życzenia w porównaniu do normalnych pociągów pasażerskich.

W samych koszarach panowały często XIX-wieczne warunki higieniczne, często dochodziło do wypadków podczas ćwiczeń (także śmiertelnych), a na osłodę żołnierze dostawali paczkę (nieważne czy ktoś palił, czy nie) koszmarnych papierosów „Troupes”. Czytanie w armii niektórych gazet – uznawanych za wywrotowe (prasa komunistyczna) – mogło pociągnąć za sobą kilkudniowy areszt. Nie było zresztą problemów, aby żołnierzy uwięzić i na 60 dni, bez możliwości odwołania, o czym przekonali się wkrótce członkowie komitetów żołnierskich.

Na samym początku, to była sensacja. W grudniu 1973 r. żołnierze: Sunt, Kerjean i Plyaut zostali aresztowani, po powołaniu pierwszych komitetów żołnierskich w pułkach w miastach Reims i Mourmelon.
Kilka miesięcy później, wiosną 1974 r., stu żołnierzy podpisało się pod publicznym apelem zawierającym ich żądania. Mimo gróźb represji, wkrótce pod apelem – znanym już jako ‘Apel Stu’ – widniało ponad sześć tysięcy podpisów żołnierzy.
Dwa kolejne wstrząsy miały miejsce we wrześniu 1974 r. Najpierw, bunt w koszarach w Nicei, gdzie na 600 żołnierzy – 142 podpisało ‘Apel Stu’. Epicentrum tego ruchu przesunęło się jednak do Draguignan, gdzie 200 żołnierzy manifestowało w mundurach, żądając polepszenia warunków bytowych i zaprzestania szykan, których padali ofiarami.

Odpowiedź burżuazyjnych władz wojskowych była szybka: dziewięciu żołnierzy aresztowano. Cała “elita polityczna” była przerażona. Rozwinęła się wtedy bezprecedensowa kampania poparcia dla zbuntowanych poborowych: petycje, wiece, demonstracje, w którą włączył się ruch związkowy i cała lewica (której ówcześnie przewodziła Francuska Partia Komunistyczna – PCF).

Podczas procesu przywódców buntu żołnierzy w Marsylii 7 i 8 stycznia 1975 r. zapadły symboliczne wyroki, co odebrano jako umiarkowany sukces.
Pod koniec 1974 r. żołnierze zostali przez burżuazyjny rząd wezwani do złamania strajku pocztowców i pracowników oczyszczania miasta w Paryżu.

„Żołnierzu, pod mundurem wciąż jesteś robotnikiem” – przypominały ulotki komitetów żołnierskich. Dziennik „Le Monde” pisał zaś: „Trzem tysiącom żołnierzy nie udaje się posprzątać Paryża”.

Już zresztą w 1971 r. miał miejsce pierwszy przypadek podobnego nieposłuszeństwa, gdy armia miała złamać strajk kierowców komunikacji miejskiej w Paryżu. Tow. Jean-Jacques Martin (działacz Ruchu Młodych Komunistów Francji – MJCF) odmówił wtedy prowadzenia ciężarówki, za co trafił na 6 miesięcy do więzienia.

Rok 1975 zaczął się nowymi demonstracjami żołnierzy. Pierwsza miała miejsce 13 stycznia w Karlsruhe, grupując żołnierzy z sił francuskich stacjonujących w Niemczech Zachodnich (RFN). Kolejna manifestacja odbyła się w Verdun, 13 lutego. Żołnierzom stacjonującym w RFN udało się wywalczyć tydzień dodatkowej przepustki.

1 maja kolejni żołnierze pojawiają się na demonstracjach związkowych – to żołnierze w mundurach, z zakrytymi twarzami, pod postępowymi transparentami. Bardzo szybko rosła wtedy liczba komitetów żołnierskich.
4 listopada 1975 r. komitet żołnierski 19. pułku w Besancon przekształcił się w komórkę związkową z poparciem lokalnej sekcji Francuskiej Demokratycznej Konfederacji Pracy (CFDT). Odbyła się wtedy konferencja prasowa związkowców w mundurach. Wkrótce ich śladem poszli żołnierze 503. pułku w Chaumont.
Kapitalistyczne władze Francji zdecydowały się wreszcie skończyć z niepokojami w armii. 26 listopada 1975 r. premier Jacques Chirac zapowiedział, że „rząd nie będzie tolerował istnienia ani komitetów, ani związków zawodowych w wojsku”.

Żandarmeria przystąpiła do aresztowań żołnierzy, a także cywilów zaangażowanych w ruchy poparcia dla poborowych. 53 osoby zostały uwięzione, w tym 22 cywilów. Siedziby Zjednoczonej Partii Socjalistycznej (PSU) i Związku Rewolucyjnych Komunistów (LCR) – zaangażowanych w ruch poborowych – były przeszukiwane, a ich działacze – szykanowani.

Manifestacja poparcia dla uwięzionych działaczy zgromadziła 18 grudnia w Paryżu ponad 30 tysięcy osób.
Pomimo represji ruch komitetów żołnierskich rozwijał się i powstawały ich pierwsze koordynacje regionalne. W maju 1977 r. krajowe spotkanie komitetów rozpoczęło kampanię walki o bezpłatny transport dla żołnierzy. Kampania ta, zapoczątkowana przez koordynację regionów Rhone – Alpes, została publicznie przedstawiona podczas konferencji prasowej, na której delegaci żołnierzy (ze względów bezpieczeństwa) wystąpili zamaskowani – ale pod jednoczesną ochroną lokalnych organizacji związkowych.

Petycja na rzecz bezpłatnego transportu okazała się sukcesem. Ponad 6 tysięcy żołnierzy podpisało się pod nią i otrzymała ona bezwzględne poparcie całej lewicy.

Powstawały też nowe stowarzyszenia obrony praw poborowych, jak np. Komitet Antymilitarystyczny, Informacja na rzecz Praw Żołnierzy, Komitet Obrony Poborowych, za którymi stały różne organizacje związkowe i partie lewicy. Warto wspomnieć tutaj o bardzo dziwnej postawie niektórych organizacji maoistowskich, które potępiały zachodzące “osłabienie armii francuskiej”, której – wedle ich stanowisk – miał rzekomo zagrażać “socjalimperializm ZSRR” (sic!).

Poborowi – by móc się spotykać, czy drukować ulotki – mogli liczyć nie tylko na poparcie organizacji ruchu robotniczego. Czasami lewicowe władze gmin również nawiązywały kontakty z komitetami żołnierskimi, np. w Breście komitet negocjował z władzami miasta zniżki dla żołnierzy – na wstęp do lokalnych instytucji kulturalnych, czy sportowych.
Wychodziła też wtedy cała masa pism komitetów żołnierskich, z których niektóre ukazywały się nawet kilka lat (m.in. „Tonnerre de Brest”). Ich zawartość była zróżnicowana: życie w koszarach, szykany, warunki bytowe, wysuwane żądania itp.

W 1977 r. koordynacja Rhone – Alpes, grupująca komitety z siedmiu pułków, zażądała nawet, aby armia zgodziła się na oddelegowanie ich przedstawicieli oraz przyznanie im specjalnego lokalu.

Na początku 1980 r. głośnym echem odbiła się jeszcze wśród poborowych kampania na rzecz ograniczenia czasu służby wojskowej.
Ruch jednak zaczął wyczerpywać się wobec natężenia państwowych represji. W ciągu kilku lat komitety żołnierskie znikły – tym bardziej, gdy wbrew zapowiedziom socjaldemokratyczny rząd Françoisa Mitteranda zrezygnował z ewentualnej demokratyzacji armii.
W 1996 r. rząd Francji zdecydował się na wprowadzenie armii zawodowej. Ruchy buntownicze pojawiały się jednak dalej – zwłaszcza wśród wojskowych żandarmów.

W 2007 r. 22 żandarmów zostało aresztowanych, gdyż odmówili przeniesienia się do nowych koszar, które uznali za niehigieniczne.
Kontestacja w mundurach dosięgła też kolejnych krajów. We Włoszech potężny ruch rozwinął się w 1974 r., gdy 2500 delegatów żołnierskich spotkało się, by wysunąć żądania. We wrześniu 1975 r. 1000 żołnierzy manifestowało w Rzymie, gdzie już 22 listopada odbyło się spotkanie 229 delegatów – reprezentujących żołnierzy ze 133 koszar.

Ruch ten był szczególnie silny w lotnictwie i wciągnął także do działalności – w przeciwieństwie do Francji – podoficerów.

W marcu 1976 r. demonstrowało we Włoszech 5000 podoficerów. Na początku lat 80. burżuazyjny rząd w końcu przyznał pewne uprawnienia żołnierzom.

Rok 1974 był też świadkiem pewnego historycznego paradoksu. Oto kolonialna armia portugalska. Słynąca z krwawych podbojów w Afryce. Pod dowództwem jednak grupy kapitanów oraz gromady poborowych – doprowadziła do obalenia nacjonalistycznego i antydemokratycznego reżimu A. Salazara.

Komitety ‘Zjednoczeni Żołnierze Zwyciężą’ (SUV), które powstały jesienią 1974 r., broniły praw żołnierzy, tak samo jak procesu pogłębiania Rewolucji Goździków. Pomogły one też zablokować próbę puczu w wykonaniu generała Spinoli w marcu 1975 roku.
Pod koniec epoki frankizmu przebudziły się też koszary hiszpańskie, gdzie setki żołnierzy grupowała Demokratyczna Unia Żołnierzy. Unia stała się słynna m.in. z powodu opublikowania listy oficerów zaangażowanych w próbę zamachu stanu. Pod ciosami represji faszyzmu organizacja ta znikła, ale ruch kontestacji pojawił się nawet wśród żandarmów Guardia Civil.
Przedstawiciele organizacji żołnierskich z kilku krajów Europy Zachodniej spotkali się w 1979 r., by założyć Europejską Konferencję Organizacji Poborowych (ECCO), która przetrwała do 1999 roku. Co roku konferencje odbywały się w innym kraju i trwały prace nad europejską kartą praw żołnierzy. Wprowadzenie jednak armii zawodowych w ramach NATO-wskich wojsk nie sprzyjało jakimkolwiek demokratycznym oraz postępowym eksperymentom.

Dziś, wyjątkowo trudne zadanie powołania nowych rad żołnierskich spoczywa na barkach żołnierzy zawodowych, których – wedle możliwości – wspierać musi rewolucyjny i postępowy ruch robotniczy.

Tow. D. Z.