Sytuacja spowodowana koronawirusem w Polsce nie jest najgorsza. Nie stanowi to jednak zasługi burżuazyjnego rządu. Od początku epidemii zakażenie stwierdzono w Polsce u ponad 11 tysięcy osób, z których ponad 500 zmarło.
Ministerstwo Zdrowia przyznaje w swych statystykach, iż 2,800 osób jest hospitalizowanych. Ponad 87,000 osób objętych jest kwarantanną. Blisko 20,000 osób jest objętych nadzorem epidemiologicznym. Dobrą wiadomością jest to, iż ponad 2,000 osób wyzdrowiało.
Eksperci podkreślają, że w walce ze światową pandemią koronawirusa kluczowe jest wykonywanie testów na obecność tego wirusa w organizmie. Ile takich testów wykonuje się w naszym kraju?
Okazuje się, że znajdujemy się na szarym końcu w Europie. Polska jest bowiem na 23 miejscu wśród 27 państw Unii Europejskiej, jeśli chodzi o liczbę wykonanych testów na obecność koronawirusa w przeliczeniu na milion mieszkańców.

Do wtorku 21 kwietnia w Polsce przebadano 224,335 próbek na obecność koronawirusa. 9,737 testów dało pozytywną diagnozę – wynika z informacji Ministerstwa Zdrowia.
W przeliczeniu na 1 milion mieszkańców przeprowadzonych zostało ok. 5,600 testów. Daje to Polsce 23. miejsce wśród państw Unii pod względem liczby wykonanych testów na obecność koronawirusa w przeliczeniu na milion mieszkańców. Ostatnie cztery miejsca przypadają: Bułgarii, Grecji, Węgrom i Rumunii.
Jak zauważają eksperci – fakt, że w Polsce jest stosunkowo mało potwierdzonych przypadków zachorowań na Covid-19 może oznaczać, że wykonuje się zbyt mało testów, a liczba osób zarażonych może być wielokrotnie wyższa niż ‘oficjalna’.
W zestawieniu liczby testów – w przeliczeniu na milion mieszkańców – najlepiej wypadła w Europie Islandia. Testy wykonano tam 56,436 razy w przeliczeniu na milion mieszkańców.
Na drugim miejscu są: Luksemburg (53,992 razy na 1 mln osób), na trzecim Estonia (30,855 testów na 1 mln osób), na czwartym zaś Cypr – 28,233 testy na 1 mln osób.

Przy okazji kryzysu, który maksymalnie przyśpieszony został przez epidemię koronawirusa, po raz kolejny zweryfikowane zostały “prawdy objawione” kapitalizmu.
Pamiętacie te dogmaty – pakowane nam do głów od 1989 roku? Pamiętacie kapłanów długu publicznego z Leszkiem Balcerowiczem na czele? Po latach zostali zweryfikowani przez „wolny rynek”. Okazało się, że wbrew słowom Margaret Thatcher wprawdzie jest coś takiego, jak społeczeństwo, ale nie ma czegoś takiego jak dług publiczny.
Torysowski minister zdrowia, pochodzący z tej samej partii politycznej, co żelazna dama neoliberalizmu ogłosił niedawno, że umarza (unieważnia) zadłużenie NHS (brytyjska służba zdrowia) wynoszące 13,5 miliarda funtów GBP (sic!). W tym samym czasie jeden z ostatnich bastionów „wolnego rynku” – USA rozważa wprowadzenie dochodu gwarantowanego dla każdego obywatela.

W Polsce zaś politycy w Sejmie zajęci są wypominaniem sobie „rozdawnictwa” I bieżącymi gierkami politycznymi. Przedstawiciele partii, które przez szereg lat traktowały publiczną służbę zdrowia jak zgniłe jajo i rzekomy „relikt komuny” uważają, że środki zaoszczędzone na likwidacji społecznych programów socjalnych można by było z czystym sumieniem przeznaczyć „na walkę z wirusem”.
Samozwańczy zbawcy narodu nie biorą pod uwagę wpływu, jaki na polską gospodarkę wywrze nagły spadek dochodów gospodarstw domowych. Trwają polowania na czarownice, których zadaniem jest odwrócenie uwagi opinii publicznej od problemów zawartych w samej istocie naszego systemu ekonomicznego. Problemem nie są hale magazynowe Amazona, gdzie tysiące ludzi pozbawionych jakiejkolwiek ochrony każdego dnia wypracowuje majątek najbogatszego człowieka na świecie. Problemem nie jest brak sprzętu medycznego i ludzie, którzy boją się pójść na L4.

Dla kapitalistycznych posłów „problemem” są nastolatki organizujące spotkania nad Wisłą oraz obywatele, którzy zbytnio upodobali sobie leśne spacery. Wszystkie te działania służą odwracaniu naszej uwagi od prawdziwych zagrożeń. Europejskie instytucje w imię restrykcyjnej polityki finansowej, zysków sektora bankowego, długu publicznego oraz prymatu silnych nad słabszymi z pełną świadomością ściągnęły Grecję w otchłań największego kryzysu społeczno-ekonomicznego od wybuchu II wojny światowej. Obecnie przedstawiciele europejskich rządów stwierdzają, że „zrównoważony budżet to mit”.
W obliczu światowego kryzysu okazuje się, że najważniejszym zadaniem każdego rządu jest ratowanie gospodarki przed skutkami masowego bezrobocia. Jednym z największych kłamstw neoliberalizmu jest bajka o tym, jak nasz sukces życiowy zależy wyłącznie od naszych zdolności i pracy. Kłamstwo to służy zwalczaniu jakichkolwiek form redystrybucji dochodów. Podatki majątkowe, progresywne podatki dochodowe, czy zasiłki dla bezrobotnych są według tej logiki “karaniem pracowitych i zaradnych” i “utrwalają bezradność”.

Przez ostatnich 30 lat wmawia nam burżuazja, iż dla owego systemu nie ma alternatywy, że jest on niezmienny jak prawa fizyki. Normy, którymi kieruje się neoliberalny kapitalizm stały się podświadomie wartościami wyznawanymi przez miliony ludzi. Ludzie tracą jedyne źródło utrzymania nie dlatego, że nie byli dość “pracowici i zaradni”, tylko dlatego, że mają pecha pracować w branżach, które są bezpośrednio eksponowane na koronawirusa: transporcie lotniczym, turystyce, gastronomii, kulturze czy większości usług.
Obudziliśmy się w rzeczywistości, w której pracę tracą setki tysięcy osób w Polsce i dziesiątki milionów na świecie. Okazało się, że system kapitalistyczny tak jak każdy inny może zwyczajnie wyczerpać swoje możliwości. W jakim świecie będziemy żyli za kilka lat? Nikt nie zbuduje za nas lepszego świata. To wyzwanie, które musimy podjąć już teraz.

To już oficjalne! Światowa Organizacja Zdrowia (WHO) ogłosiła koronawirus (COVID19) epidemią o charakterze globalnym. Sytuacja jest na tyle poważna, że już w tej chwili należy podjąć wszystkie dostępne środki ostrożności. Higiena, izolacja gdzie jest to możliwe, maski w miejscach zatłoczonych, brak bezpośredniego kontaktu, niedotykanie twarzy itp.
W związku jednak z epidemią koronawirusa warto zwrócić uwagę na jeden fakt: państwa socjalistyczne w starciu z tą epidemią radzą sobie znacznie lepiej, niż reżimy kapitalistyczne.
Chiny, gdzie epidemia się rozpoczęła – najpewniej przez spożycie mięsa dzikiego zwierzęcia, uporały się z epidemią na tyle, że w tej chwili wyhamowały przyrost nowych zakażeń praktycznie do zera – pozostaje im jedynie wykurować tych, którzy zakażeniu ulegli wcześniej.

Korea – dzięki szczelnym granicom nie odnotowano do tej pory w KRLD szerokiego zasięgu koronawirusa. Wykryte przypadki zaś miejscowa służba zdrowia natychmiast izoluje i poddaje leczeniu. Dzięki doskonałej organizacji medycznej nie dopuszczono tam do rozprzestrzeniania się wirusa.
Wietnam – odnotowano liczne przypadki zachorowań, jednak wszystkie zakażone osoby zostały już hospitalizowane i rozprzestrzenianie epidemii zostało zminimalizowane. Ponadto, Wietnam pozostaje jedynym krajem na świecie, w którym w wyniku zakażenia koronawirusem nie zmarła ani jedna osoba (sic!). Jest to swoisty ewenement, biorąc zwłaszcza pod uwagę bezpośrednie sąsiedztwo z Chinami.
Laos – na razie brak tam większych ognisk zapalnych. Potwierdzone przypadki zaś koronawirusa dość szybko są izolowane i hospitalizowane. Ze względu na podobieństwo laotańskiego systemu opieki medycznej do Wietnamu, można spodziewać się dokładnie tak samo precyzyjnej i skutecznej odpowiedzi na atak wirusa.
Kuba – jak do tej pory potwierdzono wiele przypadków zachorowań. Liczba ofiar śmiertelnych jest jednak bardzo niska. Tutaj akurat nikogo to nawet nie zdziwi. Kuba może poszczycić się jednym z najlepszych na świecie systemów opieki zdrowotnej, produkuje co roku nowe szczepionki przeciwko mnóstwu różnych chorób (szczepionki nadal niedostępne w wielu państwach kapitalistycznych), wysyła co roku do dziesiątek państw tysiące lekarzy itd.

Na tle innych reżimów kapitalistycznych Polska radzi sobie całkiem dobrze, ale ilość chorych oraz zgonów w związku z koronawirusem może się jeszcze u nas zwielokrotnić.
A wszystko to przez brak odpowiedniej reakcji ze strony władz RP, niedofinansowanie służby zdrowia, brak szkoleń na wypadek epidemii itd.
Liczba przypadków koronawirusa w Polsce rośnie, przybywa ofiar śmiertelnych, a nieudolny burżuazyjny rząd – jak łatwo się domyślić – robi zdecydowanie za mało i zbyt późno. Niby nic nowego, ale śmierć każdej kolejnej osoby to tylko i wyłącznie nowe ofiary reżimu kapitalistycznego w Polsce, których można było uniknąć! Wystarczyło jedynie działać wcześniej, przygotować odpowiednio służby medyczne i przeznaczyć na walkę z wirusem odpowiednie środki finansowe. Tak jak zrobiły to, np. państwa socjalistyczne.

Polska pogrąża się w epidemii koronawirusa, a polskie wersje serwisów społecznościowych najwyraźniej toną pod naporem głupoty.
Ze zdumieniem czytam wpisy o tym, że mamy podobno dzielny rząd, który mimo niewielkiej liczby chorych w Polsce podjął bardzo zdecydowane kroki.
Otóż te słuszne zasadniczo kroki podjęto nie pomimo małej liczby zachorowań, ale dlatego, że w Polsce nikt nie wie ile naprawdę mamy zakażonych. Nie wie tego także rząd, ponieważ przeprowadza się śladowe ilości testów: kilkadziesiąt razy mniej, niż w krajach, które postanowiły się dowiedzieć kto naprawdę jest chory, kogo należy leczyć i izolować oraz jak ograniczyć rozmiary epidemii.
Rząd polski zrobił źle wszystko, co tylko było możliwe do zrobienia. A to dlatego, że od zawsze prezentował mentalność ‘największego cwaniaka’ we wsi, który wszystkich innych ma za idiotów, których da się oszukać i wykorzystać.
Kryzys klimatyczny?! Globalne epidemie?! To są tematy dobre dla “tych frajerów z Brukseli”.

To dlatego słyszeliśmy jeszcze zupełnie niedawno przedstawicielkę rządu, która mówiła, że nowa epidemia w Azji to szansa dla polskich przedsiębiorców. W tym samym czasie władze Białorusi wszystkim przekraczającym granicę mierzyły już temperaturę. Bo cokolwiek powiedzieć o tamtejszym państwie, to nie jest ono z kartonu. W Polsce rząd jeszcze kilka tygodni temu ‘wysyłał’ Polaków na niedzielne msze.
Problem polega zatem na tym, że rozmiary epidemii są w Polsce nieznane (zapewne są ogromne). Wprowadzone w ostatnich tygodniach obostrzenia w ruchu obywateli nie są więc tak naprawdę zasługą rządu, a jedynie – jego aktem rozpaczy.
Mało tego, trzeba patrzeć rządzącym kapitalistom na ręce.
Sądzę, że obok zespołu kryzysowego, który próbuje ograniczyć skutki epidemii, pracuje jeszcze inny zespół. Ten drugi zastanawia się jak wykorzystać epidemię do utrwalenia władzy rządzącej ekipy. Tak jest zawsze w czasie kataklizmów, że władza, a zwłaszcza władza mająca dyktatorskie skłonności, pracuje nad swoim dalszym wzmocnieniem. Nie piszę tego, aby kogokolwiek przygnębić, ale żeby ostudzić niektóre otumanione głowy. Pomagajmy sobie i nie dajmy się! Ani wirusowi, ani rządom zdradzieckiej burżuazji!

Przez lata ulegając naciskom proroków tzw. „wolnego rynku” rządy wielu państw obcinały wydatki na publiczną służbę zdrowia stopniowo czyniąc z pomocy medycznej przywilej zastrzeżony dla bogatych. W Polsce po 1989 roku nie brakowało burżuazyjnych polityków głównego nurtu przedstawiających prywatyzację jako cudowne lekarstwo na wszystkie problemy placówek medycznych. Obecnie polska publiczna służba zdrowia należy do najbardziej niedofinansowanych w Europie. Lata konsekwentnych i bezpardonowych ataków przypuszczonych na wspólne dobra zbierają gorzkie owoce. Zapaść opieki zdrowotnej nie jest jakąś specyfiką naszego kraju. Jest regułą w krajach kapitalistycznych, gdzie logika szybkiego i krótkotrwałego zysku nielicznych wygrywa z prawem do bezpieczeństwa większości. Według „New York Times” w Stanach Zjednoczonych każdego roku 380 tysięcy pacjentów domów opieki umiera z powodu zaniedbania podstawowych procedur kontroli zakażeń. Lata drastycznych cięć wymusiły zamknięcie wielu placówek. Brakuje nie tylko wykwalifikowanych pielęgniarek, sprzętu medycznego, czy środków ochrony przed zakażeniem, ale nawet łóżek szpitalnych. Nieubezpieczeni będą musieli zapłacić lekarzom i szpitalom za przeprowadzenie testów.

Pandemii bardzo pomaga chciwość kapitału i głupota posłusznych mu polityków. Senat Stanów Zjednoczonych zablokował płatny 14-dniowy urlop dla pracowników zagrożonych kontaktem z koronawirusem. Wykonanie testu kosztuje kilka tysięcy dolarów. W takiej sytuacji wiele przypadków koronawirusa pozostanie niezgłoszonych.
W Polsce w oparciu o umowy śmieciowe nie gwarantujące podstawowych praw pracowniczych pracują setki tysięcy osób. Do tej liczby należy dodać miliony osób wypchniętych na przymusowe samozatrudnienie (13,6% ogółu pracujących). Ci ludzie nie mogą pozwolić sobie na „luksus” zwolnienia lekarskiego, gdyż w takiej sytuacji wielu z nich straciłoby swoje jedyne źródło utrzymania. Zmienieni w maszynki do pomnażania zysku będą trwać na stanowiskach pracy ryzykując zarażenie siebie i innych.

Gdy jedni starają się uniknąć zagrożenia, a całe społeczeństwa zmagają się z kryzysem – inni postanowili kryzys zagospodarować. Co prawda wobec załamania na giełdzie na moment przycichły optymistyczne slogany zachęcające do oparcia swojej emerytalnej przyszłości o giełdowe fundusze inwestycyjne, ale te same firmy krzyczące, że publiczne transfery to „komunizm” i „rozdawnictwo” będą mogły liczyć na hojne transfery z publicznych pieniędzy oraz zwolnienia z podatków czy składek ZUS-owskich. W Polsce rozważa się dalsze „uelastycznienie” czasu pracy. Warszawski ratusz mimo atmosfery zagrożenia znalazł czas na wyciągnięcie z zamrażarki wniosków o przekazywanie w ręce tzw. „spadkobierców” kamienic wraz z lokatorami (pomimo rozwiązującego to zagadnienie raz na zawsze postępowego Dekretu Bolesława Bieruta).

W epicentrum europejskiej epidemii koronawirusa, na Półwyspie Apenińskim lobby biznesowe nie zważając na śmiertelne niebezpieczeństwo naciska na zwiększenie wydajności produkcji. W szczególnie trudnej sytuacji są pracujące kobiety, które często muszą łączyć pracę z opieką nad dziećmi i szczególnie zagrożonymi epidemią – seniorami.
Nawet gdyby wirus był świadomym i inteligentnym organizmem, to nie mógłby znaleźć sobie lepszych warunków do życia i rozmnażania się, niż świat rządzony egoizmem i logiką szybkiego zysku korporacji. Aż 15 spośród 18 największych koncernów farmaceutycznych całkowicie zrezygnowało z badań nad nowymi antybiotykami i lekami przeciwwirusowymi. Dostęp do leków ratujących życie, w tym do szczepionek, antybiotyków i leków przeciwwirusowych, powinien być prawem człowieka, dostępnym powszechnie i bezpłatnie. Jeśli rynki nie są w stanie zachęcić do taniej produkcji takich leków, rządy powinny bezwzględnie wziąć odpowiedzialność za ich produkcję i dystrybucję. Nie potrzebujemy w tym celu kapitalizmu, który w coraz większym stopniu pasożytuje na wspólnocie, by zapewnić niczym nieograniczone zyski nielicznym.

Zagrożenie epidemiologiczne w ciągu kilku dni pokazało wszystkie słabości systemu. Epidemia to czas, gdy szczególnie powinniśmy wzajemnie o siebie dbać i ani przez moment nie zapominać, że ludzkie życie i zdrowie jest ważniejsze od zysków. Tylko obrona tego, co wspólne pozwoli nam się przeciwstawić kryzysom i zagrożeniom teraz i w przyszłości. Objęcie ogółu pracujących postanowieniami Kodeksu Pracy jest koniecznością, a nie łaską rządu, czy przedstawicieli kapitału. Dobrze funkcjonująca publiczna służba zdrowia to cywilizacyjny standard, który powoli pozwalamy sobie odbierać. Organizujmy się i dbajmy o swych współtowarzyszy. Nie pozwólmy odebrać sobie tego, co decyduje o naszej podmiotowości jako ludzi pracy najemnej. W tych trudnych dniach szczególnie ważne jest hasło: socjalistyczna solidarność klasowa naszą bronią!

W kapitalistycznej Polsce panuje obecnie taki bajzel, że liczba ofiar śmiertelnych koronawirusa celowo przez władze RP jest zaniżana i faktycznie tuszowana. Gdyby wszyscy poznali prawdę, to bez masowej paniki by się nie obeszło.
Według ekspertów WHO faktyczna liczba ofiar koronawirusa w Polsce może być obecnie nawet pięciokrotnie wyższa od oficjalnie podawanej.
Najlepszym komentarzem co do sytuacji w gminach, miastach powiatowych oraz na szeroko pojętej prowincji jest stwierdzenie faktów: brak maseczek, kombinezonów, rękawiczek, mydła, środków dezynfekujących oraz przeszkolenia personelu w szpitalach, klinikach, czy też doraźnie powołanych ośrodkach zakaźnych. Tak. Brakuje nawet mydła!
W tej sytuacji – gdyby nie pomoc dla całego świata wysyłana w setkach ton głównie z Chin, Wietnamu i Kuby – liczba ofiar (także w Polsce) byłaby znacznie wyższa.

Przed kamerami telewizyjnymi pokazuje się jednak ‘jednostki wzorcowe’…
Szpital MSWiA w Warszawie, podległy bezpośrednio administracji rządowej, nie chce przyjmować – delegowanych przez dyspozytorów karetek – chorych z wysokim podejrzeniem koronawirusa, pomimo, że w tym celu został przekształcony w szpital zakaźny i w tym celu szybko i sprawnie – bo za publiczne pieniądze – został specjalnie wyposażony. W stanie ciągłej gotowości czeka tam liczna załoga lekarzy i pielęgniarek. Nadal zamawiają kolejne respiratory. Mają ponad 400 wolnych miejsc w komfortowo przygotowanych salach. Czekają najwyraźniej na pacjentów ze ‘specjalnym skierowaniem’?
Cel wielkiej polskiej burżuazji został osiągnięty: “państwo dla swoich”! Już bez żadnego owijania w bawełnę. Zwykli ludzie w przepełnionych i źle wyposażonych szpitalach “padają jak muchy”, a dla panów burżujów – luksusowy i praktycznie pusty szpital.

Tymczasem w USA – najwięcej zakażeń i zgonów na całym świecie.
Stos trupów urósł do ponad 50 tysięcy. Jest już pół miliona zdiagnozowanych. Stos będzie rósł, zasłoni wszystkie inne stosy. Nawet te z wojen. W Stanach Zjednoczonych jest obecnie jedenaście milionów nieudokumentowanych imigrantów, którzy nie pójdą do lekarza, będą zarażać i umierać, bo dla nich alternatywą jest deportacja (a amerykańskie obozy przygraniczne to naprawdę koszmar).
W tym kraju są cztery miliony bezdomnych, którzy umierają na łóżkach z kartonów nie wiedząc nawet co ich zabija, bo nie mają telewizorów. W tym państwie istnieje największa populacja więźniów, prawie dwa i pół miliona. Dziś w jednej celi, trzech więźniów w skarpetkach na dłoniach i maskach z prześcieradeł dzieli toaletę i umywalkę, nie może praktykować dystansowania społecznego, więc wynoszą ich na wolność w czarnych plastikowych workach.

W tym świecie średnia życia czarnoskórej i latynoskiej biedoty jest o 14 lat krótsza niż białych i bogatych, bo nie mają dostępu do zdrowej żywności i medycyny.
W państwie tym 0.1% populacji ma bogactwo równe 90% pozostałych. W tym świecie, w którym pałac prezydencki zbudowali niewolnicy, historia odcisnęła się łańcuchami na 30 procentach populacji, na ich bogactwie, wykształceniu, zdrowiu. W kostnicach dziś jest dwa razy więcej brązowych i czarnych ciał niż wszystkich innych, bo oni dziś pracują by biali i bogaci mogli siedzieć w domach, bo trapią ich choroby, które pomagają wirusowi zabijać: cukrzyca, otyłość, nadciśnienie. W tym świecie 27 milionów nie ma żadnego ubezpieczenia zdrowotnego i nie stać ich na chorowanie na covid-19. Po pierwszej bitwie z wirusem ten świat nie zniknie. Ten wirus może jednak ten świat przewrócić.

I tak, rozważając scenariusze po-wirusowe: wracamy do historycznych epidemii, żeby zrozumieć ich wpływ na losy kapitalizmu. Zadziwiająco niewiele w tym kontekście mówi się o związku wielkiej pandemii hiszpanki po I wojnie światowej z ówczesną globalną rewolucyjną falą (zwłaszcza w latach 1917 – 1920). Historyk Joshua Freeman próbuje te braki wypełnić w odniesieniu do historii USA. A przy okazji zastanawia się nad podobieństwami i różnicami między pandemią i światem pracy z lat 1918 – 1919 i z 2020 roku.
Jak stwierdza Freeman: “W dyskusji nad ostatnią globalną pandemią – grypy hiszpanki, nigdy nie słyszy się o fali strajkowej, która rozpoczęła się dokładnie w tym samym czasie. W 1919 roku jedna piąta amerykańskich pracowników odmówiła pracy. Nie powinno nas dziwić, że bojowość robotników roznieca się podczas obecnej pandemii koronawirusa.

Rzadko odnotowuje się, że największe wzburzenie walki robotniczej w historii Stanów Zjednoczonych, fala strajkowa z 1919 roku, pokrywała się z najgorszym kryzysem zdrowotnym w historii kraju, pandemią grypy z lat 1918 – 1919. Cztery miliony pracowników stanęło w 1919 roku, jedna piąta siły roboczej – odsetek, którego nigdy później nie odnotowano. […]
Dzisiaj warunki są zupełnie inne niż w 1919 roku. Jednak zachodzą powiązania pomiędzy pandemiami koronawirusa i hiszpanki i światem pracy. Nasza obecna pandemia jest znacznie bardziej destrukcyjna niż wybuch epidemii w latach 1918 – 1919 (choć przekonamy się, czy będzie bardziej śmiertelna). W przeciwieństwie do 1919 roku Stany Zjednoczone i większość państw skutecznie zamknęły większą część swoich gospodarek, aby umożliwić społeczną izolację, przesądzając tym samym o głębokiej i być może długotrwałej depresji gospodarczej.
Patrząc z perspektywy porównawczej, ruch robotniczy jest dziś znacznie słabszy niż w 1919 roku, przeżywając niemal półwiecze spadków w zakresie członkostwa i władzy. I związek między kolektywnym protestem pracowniczym a grypą jest dziś zupełnie inny niż po I wojnie światowej.

W przeciwieństwie do 1919 roku, teraz mamy do czynienia z falą protestów pracowniczych, które wynikają bezpośrednio z epidemii, w tym petycji, kampanii pisania listów, demonstracji, a nawet strajków. Ponieważ wielu zatrudnicieli z pogardą traktuje zdrowie i życie pracowników, nie zapewniając im niezbędnego wyposażenia ochronnego, wymuszając, aby pracowali w bliskich odległościach od siebie, nie wysyłając pracowników z objawami grypopodobnymi do domu, nie dezynfekując skażonych przestrzeni, zakazując noszenia masek, nie zapewniając odpowiedniego zwolnienia chorobowego czy rodzinnego i nie oferując żadnej lub przyzwoitej dodatkowej rekompensaty za pracę zagrażającą życiu, coraz więcej pracowników zabiera głos i podejmuje działania. Strajki wybuchły w wielu firmach, w tym w Amazonie, Whole Foods, Perdue Farms i Instacart, a także w autobusowej komunikacji miejskiej w wielu miastach”.

Wirus Covid-19 po raz pierwszy odkryty i przebadany został w Chinach (prowincja Wuhan) na początku grudnia 2019 roku. Wirus ten najprawdopodobniej zdołał “przeskoczyć” z dzikiego nietoperza na człowieka już w listopadzie ubiegłego roku. Do zakażenia pierwszej osoby doszło najpewniej poprzez spożycie mięsa nietoperza niewiadomego pochodzenia – warto przypomnieć, iż bardzo podobnie rozpoczęła się epidemia wirusa HIV (powodującego AIDS) w latach 80’ XX wieku. Jedyna różnica: spożycie małpiego mięsa.
Spożywanie mięsa zwierzęcego po raz kolejny, jak okazuje się z najnowszej historii, nie służy człowiekowi. Być może pora już przemyśleć masowe przechodzenie na wegetarianizm oraz weganizm?

Choroba koronawirusowa (COVID-19) to choroba zakaźna wywoływana przez nowego wirusa. Zakażenie powoduje chorobę układu oddechowego podobną do grypy, z objawami takimi jak kaszel, gorączka, a w cięższych przypadkach – trudności z oddychaniem. Aby chronić się przed infekcją, należy często myć ręce, unikać dotykania twarzy i unikać bliskiego (mniej niż 1 metr) kontaktu z osobami, które źle się czują.
Na chwilę obecną na całym świecie na koronawirusa zachorowało ponad 3 miliony osób, spośród których ponad 200 tysięcy zmarło. Daje to w efekcie śmiertelność ponad 3% wśród zakażonych. Dla porównania sezonowa grypa cechuje się współczynnikiem śmiertelności na poziomie mniej niż 1%.
Najwięcej zachorowań oraz zgonów (stan na końcówkę kwietnia) odnotowuje się w: Stanach Zjednoczonych, Włoszech, Hiszpanii, Wielkiej Brytanii oraz Francji.
Pod koniec kwietnia rozpoczął się w Polsce pierwszy etap tak zwanego “powrotu do normalności”, który przedstawił burżuazyjny premier Mateusz Morawiecki. Zniesiono choćby (dosyć idiotyczny zresztą) zakaz wchodzenia do lasów i parków oraz zwiększono maksymalną liczbę osób, które jednocześnie mogą przebywać w sklepach.

Rzecznik Ministerstwa Zdrowia Wojciech Andrusiewicz przyznał jednak, że Polska nadal jest przed szczytem zachorowań na COVID-19.
Już teraz w Polsce ekipa rządowa planuje “ratowanie gospodarki” poprzez – uwaga! – ratowanie przedsiębiorców. Cóż nam, robotnikom, oferują panowie ministrowie? Jak zwykle: figę z makiem…
Wydarzenia ostatnich tygodni potwierdziły na pewno jedną rzecz. Jest to fakt, o którym m.in. polski ruch postępowy wie od 1989 roku. Mowa o wyższości socjalizmu nad kapitalizmem – i to pod każdym względem. Państwa socjalistyczne wyszły już (ChRL) bądź wychodzą (Wietnam, Laos, Ludowa Korea, Kuba) z epidemii koronawirusa zdecydowanie obronną ręką, mając na swych kontach znikome ofiary (w porównaniu do państw kapitalistycznych). Socjalizm wychodzi także we wspomnianych krajach z pandemii z dobrze zachowaną gospodarką, która gotowa jest natychmiastowo niemalże do podjęcia normalnej produkcji i usług. Wszystko wskazuje na to, iż kolejny kryzys kapitalizmu przyśpieszony koronawirusem, w państwach socjalistycznych mieć będzie żadne, bądź naprawdę minimalnie negatywne skutki ekonomiczne. Świat kapitalistyczny tymczasem, w tym i Polska, stoją nad przepaścią oraz wizją wieloletniej recesji.

Tow. D. Z.