Oglądając wszystkie dostępne wiadomości, czytając głównoobiegowe media, czy słuchając serwisów radiowych można się aż złapać za głowę. Nie tylko z nadmiaru informacji, dezinformacji, plotek, ale przede wszystkim ze względu na bezgraniczną głupotę rządzącej nami burżuazji.
Absurdalny wręcz poziom zidiocenia polskich polityków na usługach wielkiej burżuazji wychodzi na wierzch przy każdej możliwej okazji. Niemalże każda debata w polskim parlamencie to pokaz błazenady, ignoranctwa i niedouczenia w dziedzinach: ekonomii, historii, biologii, geopolityki, seksuologii, języka polskiego itd.

Zazwyczaj bywa to już tak w sejmowych i senackich ławach, iż wszyscy ci, którzy w danym temacie wiedzą najmniej – najwięcej się o nim wypowiadają. Zobaczyć mogliśmy to wielokrotnie w sprawach m.in. aborcji, praw kobiet, praw pracowniczych, uchodźców, prywatyzacji oraz okresu PRL.

Zatrważająca chwilami niewiedza w połączeniu z najzwyklejszą złą wolą naszych szanownych posłów, senatorów, rządu i prezydenta, dają nam pewną odpowiedź na pytanie: czemu w Polsce po 1989 roku niemalże wszystko zmierza równią pochyłą w stronę jednej wielkiej, narodowej katastrofy?
I owszem, kapitalizm odpowiada tu za lwią część naszych nieszczęść, jakie spadły na polski naród w wyniku kontrrewolucji 1989 roku. Swoje trzy grosze dokładają jednak co roku w ramach każdej kolejnej kadencji praktycznie wszystkie “uczone głowy” zasiadające w parlamentarnych ławach. Ciężko powiedzieć, czy każdą swą złą decyzję, każdą idiotyczną ustawę, każde utrudnienie życia szaremu obywatelowi, czynią jedynie przez swą głupotę, czy też za każde takie działanie otrzymują na boku “pewne korzyści majątkowe”.
To drugie tłumaczyło by przynajmniej w pewnym stopniu tę całą “złą wolę” w kierunku rzucania nam kłód pod nogi przy każdej możliwej okazji.

Osobną kwestią pozostaje oczywiście niezdarna polityka zagraniczna, która ma na celu – zdawać by się mogło – wyłącznie ośmieszanie Polski na arenie międzynarodowej oraz uczynienie z naszego kraju chłopca na posyłki dla imperializmu USA. Z drugiej strony zaś w wyniku aktualnej polityki zagranicznej, Rzeczpospolita Polska stała się bezwolnym narzędziem do wypełniania woli oraz zachcianek zachodnich państw UE.
Wszystkie rządy po 1989 roku zasłynęły tym, iż bezwiednie i bezrefleksyjnie podążają na pasku amerykańskiego oraz zachodnioeuropejskiego imperializmu. Najpełniejszy wyraz tego znaleźć było można w aneksji naszego kraju przez agresywny pakt zbrojny – NATO.

Od 1999 roku burżuje sprawujący namiestnicze rządy w Warszawie splamili honor polskiego munduru niezliczoną ilość razy (choćby w wyniku napaści na Jugosławię, Irak i Afganistan). Żałosne polskie rządy poparły i czynnie angażowały się też w rozpętanie wojny domowej w Libii oraz na Ukrainie. Aktualnie kompromitują oni zaś nasz kraj poprzez udział w awanturach mających na celu destabilizację oraz wymianę rządów w Wenezueli i Iranie.
Nie trzeba zbytniego geniuszu by zauważyć, iż taka polityka na arenie międzynarodowej ani sympatii, ani popularności naszemu państwu nie przynosi.
Wszędzie gdzie NATO-wski imperializm poczuje możliwe do zbicia krwawe interesy, tam polskie rządy wskakują z gorliwością godną lepszej sprawy…

Mówiąc krótko, tzw. klasa polityczna słynie obecnie w Polsce z tego, iż nie ma żadnej klasy, a kupić może ją każdy posiadający jedynie wystarczająco wysokie nakłady finansowe.
Rządzące nami błazny – dla niepoznaki zakładające modne garnitury i nienagannie skrojone sukienki – bardziej z racji wypowiadanych przez siebie bzdur nadawały by się głównie do cyrku. Ewentualnie – do szpitala psychiatrycznego. Ci zaś z szanownej śmietanki towarzyskiej, którzy głosują tak, jak im lobby finansowe zapłaci – do już i tak przepełnionych zakładów karnych.
Co ciekawe jednak, przestępcy i aferzyści z ław sejmowych cały czas pozostają na wolności i są praktycznie bezkarni. Osoby całkowicie niewinne zaś (jak choćby jeden z najsłynniejszych więźniów politycznych po 1989 roku – Mateusz Piskorski) pozostają za kratkami przez dwa lata, bez postawienia im jakichkolwiek zarzutów (sic!).

No cóż, tak m.in. wygląda obecny mafijny układ władzy w naszym państwie. Ktoś kto ma zaś jeszcze jakiekolwiek złudzenia co do tzw. niezawisłości sądów w obecnym kapitalistycznym reżimie – powinien rozejrzeć się znacznie uważniej dookoła.
Kapitalistyczne państwo – tak jak każdy inny system oparty na władzy ekonomicznej jednej klasy społecznej, opiera się na przemocy i dyktaturze. W obecnej konfiguracji sił jest to oczywiście przemoc burżuazji względem klas niższych – głównie klasy robotniczej. Instytucjami zajmującymi się wymierzaniem kar wobec proletariatu (czyli nas wszystkich) są obecnie wspomniane sądy, policja, wojsko itd.
Dyktatura kapitalistów zaś nad robotnikami, rolnikami i inteligencją pracującą (oraz sporą częścią tzw. klasy średniej), przyjmuje głównie postać powierzchownej demokracji parlamentarnej. Jest to właśnie ten – aktualnie panujący – system rządów, w którym nie ma znaczenia na kogo oddaje się głos w wyborach co kilka lat. Rządzić i tak będzie wielki kapitał, który pewne ustępstwa na rzecz świata pracy czyni jedynie pod naciskiem postępowych partii robotniczych, klasowych związków zawodowych, pod groźbą strajku generalnego, w wyniku zamieszek, niepokojów społecznych itd.

Tym bardziej dziwi zapewne wszystkich nieco bardziej obeznanych z panującą rzeczywistością obywateli fakt, że nadal spora część społeczeństwa (w tym klasy robotniczej) pokłada swe nadzieje w wyborach parlamentarnych, prezydenckich, samorządowych itd. Powszechnie znanym faktem jest to, iż ponad 60% Polaków do wyborów nie chodzi, nie widząc nikogo kto reprezentowałby ich interesy. Polscy postępowcy, bez wątpienia, również znajdują się w tej zdecydowanej większości. O kształcie polskich rządowych gabinetów decyduje więc co kilka lat zdecydowana mniejszość dorosłych obywateli RP. Pod znakiem zapytania stawia to wręcz jakąkolwiek demokratyczną legitymizację rządów burżuazji po 1989 roku.
Mimo tych wszystkich zdrad, kłamstw, afer korupcyjnych, wyprzedania majątku narodowego oraz zaprzedania się wszystkich dotychczasowych rządów NATO-wskiemu imperializmowi, nadal pozostaje w Polsce rzesza około 40% obywateli, którzy (dość naiwnie) wierzą w swoją jakąkolwiek moc sprawczą.

Historia pokazała nam już wielokrotnie, iż jedynie dobrze zorganizowana, klasowo zorientowana, postępowa i rewolucyjna partia robotnicza ma jakąkolwiek szansę pozytywnego wpływania na walkę o interesy wyzyskiwanej większości społeczeństwa. Już sama jej obecność w burżuazyjnym parlamencie daje zielone światło do skuteczniejszej walki o prawa pracownicze, o prawa wykluczanych mniejszości, o środowisko naturalne oraz o wszystkie istotne społecznie problemy, będące codziennym udziałem ludzi pracy.
Niestety, po 1989 roku w Polsce ani razu nie mieliśmy w parlamencie partii autentyczie lewicowej. Ani razu nie zasiadali w sejmowych i senackich ławach reprezentanci rewolucyjnej i postępowej partii robotniczej, którzy skutecznie mogli by patrzeć rządzącej burżuazji na ręce.

Z obserwacji otaczającej nas rzeczywistości wiemy już doskonale, że roli skutecznego adwokata ludzi pracy najemnej nie może wziąć na siebie skompromitowana socjaldemokracja, która na każdym kroku zaleca się do jeszcze bardziej skompromitowanych liberałów i konserwatystów. Nie zmieni tego ani żadne SLD, Racja, Razem, ani wiosenny Biedroń, ani żadni Zieloni, czy inne socjaldemokratyczne potworki.
Adwokatem wyzyskiwanego proletariatu nie będą też media masowe głównego obiegu, czy reżimowa telewizja – nieważne ile by wszyscy pokazywali reportaży społecznych, w których będą nagłaśniać pojedyńcze przypadki pokrzywdzonych przez kapitalizm obywateli. W żaden sposób w końcu nie rozwiązuje to opisywanych problemów społecznych, a jedynie opisuje ich najbardziej jaskrawe przypadki.
Pewną ulgą dla świata pracy pozostają nadal istniejące w Polsce związki zawodowe, ale te – niestety – pozbawione są szerokiej bazy członkowskiej oraz odpowiednich nakładów finansowych by skutecznie walczyć z kapitalistami. Ponadto, największe centrale związkowe bardzo często w poszczególnych zakładach pracy “siedzą w kieszeni” miejscowych szefów. Z takimi zaś “związkowcami” ciężko coś ugrać dla wyzyskiwanej załogi.

Na czasie jest więc znowu zagadnienie: albo rewolucyjna i postępowa partia robotnicza – broniąca skutecznie interesów pracowniczych, albo skompromitowane historycznie wydmuszki pokroju farbowanych, liberalnych pajacyków co skaczą dokładnie tak jak im kościelna hierarchia i wielki kapitał zagrają.
Zwracając zaś nadmierną uwagę na to jak bardzo od otaczającej nas rzeczywistości odlecieli szanowni parlamentarzyści, tracimy jedynie niepotrzebnie cenne nerwy i jeszcze cenniejszy czas. Warto też pamiętać o tym, że nasi kochani posłowie, posłanki i cała reszta owej śmietanki towarzyskiej obecnego układu nie zawracają sobie nami głowy. Można wręcz podejrzewać, że na codzień nami gardzą i mają nas w głębokim poważaniu.
Czy warto się więc nimi wszystkimi, rządzącymi aktualnie – pajacami, przejmować?

Kamil Krawiec.