Tak, będzie znowu o tym jak kiepsko się nam wszystkim żyje w Polsce po 1989 roku. Zdaję sobie sprawę, iż spora część czytelników może być tym tematem nieco zmęczona, ale nadal wydaje mi się to obywatelskim obowiązkiem by to co złe – piętnować. To zaś co dobre – nagłaśniać. W ostatnich latach popularność zyskało kolokwialne określenie stanu, w jakim znalazła się polska państwowość po likwidacji socjalizmu w 1989 roku. Mowa – recz jasna – o państwie “z gówna i kartonu”. Całkiem zgrabnie oddaje ów termin ogólny stan rzeczy, który na co dzień obserwujemy w granicach Rzeczpospolitej.
Niektórzy komentatorzy preferują terminy: “totalny bajzel”, “polskie piekiełko”, “burdel na kółkach”, bądź “ch(…), dupa i kamieni kupa” itp. Wszystkie one oznaczają – w sumie – to samo i wyrażają najczęściej tęsknotę za normalnością, praworządnością oraz mądrym zarządzaniem majątkiem publicznym – czyli za tym wszystkim, z czym mieliśmy codziennie do czynienia w okresie Polski Ludowej. Przyszedł jednak kapitalizm, faktycznie ludowa demokracja została zapomniana i… Normalność się skończyła!
Można by powiedzieć, że “przynajmniej mamy demokrację”… Jednak czy aby na pewno? W ostatnich latach coraz wyraźniej możemy zaobserwować atak nawet na podstawowe prawa człowieka i obywatela oraz na (zdawałoby się) nienaruszalne swobody obywatelskie. Co interesujące – nikt rządzący w czasach PRL-u nawet nie wpadłby na pomysł atakowania owych podstawowych praw i swobód obywatelskich. Jeśli nie z innego powodu, to chociażby dlatego, iż każdy taki atak na owe prawa przed 1989 rokiem spotkał by się ze wściekłym oporem społecznym, milionowymi demonstracjami i rewoltą na ulicach. Teraz jednak, zorganizowany ruch robotniczy został skutecznie przez kapitalistów rozbity – nie ma już więc nawet komu zbytnio wylegać milionami na ulice. Niestety.
To przecież obecnie coraz częściej klasy uprzywilejowane i rządząca burżuazja atakują podstawowe prawa kobiet polskich. To w ostatnich latach mamy do czynienia z bezprecedensowym atakiem na wolność zrzeszania się, na wolność zgromadzeń, na podstawowe prawa robotnicze i pracownicze. Ludzi pozbawia się coraz częściej prawa do edukacji, opieki zdrowotnej, mieszkania, ubezpieczeń społecznych (sic!). Na naszych oczach rządzący kapitaliści (rękami swych posłów, senatorów, rządu i prezydenta) prześladują polski ruch robotniczy, rewolucyjny, związkowy itd. Atak kapitalistów rozciąga się nawet na sądy, (i tak reakcyjną oraz nielegalnie wprowadzoną) Konstytucję, niewygodne media, mniejszości seksualne, religijne, narodowe itd.
Sytuacja w Polsce – mimo idących w górę wskaźników makroekonomicznych – jest kompletnie tragiczna. Nienaruszalne jeszcze 10-15 lat temu “wartości demokracji liberalnej, fasadowej i burżuazyjnej” są obecnie traktowane przez rządzących jak wycieraczka do butów. Jedyna siła zaś, która mogła by coś z tym zrobić i skutecznie przeciwstawić się antydemokratycznej burżuazji, czyli rewolucyjny oraz postępowy ruch robotniczy – jest obecnie rozbita, rozczłonkowana, zdziesiątkowana i w stanie ogólnej rozsypki organizacyjnej. Nie można, rzecz jasna, liczyć tutaj w jakimkolwiek stopniu na tzw. “opozycję sejmową”. Czemu nie? Ano choćby dlatego, iż tzw. opozycja nie jest żadną realną opozycją i nie posiada w swym programie jakiejkolwiek systemowej alternatywy dla rządzącej ‘konserwy’. Jej jedynym ‘pomysłem’ jest odsunięcie PiS od władzy, co w żaden sposób nie rozwiązuje systemowych problemów kapitalizmu, na który skazani jesteśmy po 1989 roku.
Nadszedł jednak marzec 2021 roku i trzecia fala pandemii koronawirusa. Jak na razie – najbardziej zabójcza dla obywateli RP. Ponad rok epidemii wystarczył zupełnie by w całości ukazać absolutny upadek państwa polskiego. W szpitalach ludzi nie przyjmują z czymkolwiek – poza wspomnianym koronawirusem. Chorzy czekają w kolejkach – aż ktoś wreszcie umrze, zwalniając łóżko w danym szpitalu. Protokoły na wypadek pandemii wprawdzie są, ale i tak okazały się kompletnie nieskuteczne. Ludzie padają jak muchy, a rząd i ta cała niby ‘opozycja’ zajmują się przerzucaniem winy na ‘przeciwnika’. Niestety, nie za bardzo jest gdzie uciekać. W państwach sąsiednich sytuacja epidemiologiczna jest jedynie nieco lepsza. Jak do tej pory, w skali globalnej – praktycznie jedynie państwa socjalistyczne skutecznie poradziły sobie z epidemią. Czyżby nauka na przyszłość?
Sytuacja w Polsce nie napawa zbytnim optymizmem. Rządząca ekipa kapitalistów o zapatrywaniach skrajnie antyludowych oraz antykomunistycznych z roku na rok posuwa się w tłamszeniu społeczeństwa coraz dalej. I owszem, dali sporej części społeczeństwa ochłapy ‘z pańskiego stołu’ w postaci “programu 500+”. Problem jest jedynie taki, iż jest to pomoc udzielana w kompletnie nietrafiony sposób. Po pierwsze, wsparcie to i tak pożera rosnąca inflacja, a po drugie – pomoc często trafia w ręce tych, którzy jej nawet nie potrzebują. Nie wspominając już nawet o obciążeniu budżetu państwa. Znacznie lepszym pomysłem (takim, który faktycznie działał by na dłuższą metę) byłoby znaczne zwiększenie płacy minimalnej, likwidacja śmieciowych form zatrudnienia, przestrzeganie kodeksu pracy oraz likwidacja bezrobocia (poprzez gwarancje zatrudnienia). Tego jednak żaden kapitalistyczny rząd nigdy nie zrobi, gdyż godziło by to w sam system burżuazyjny oraz bezpośrednie zyski klasy wyzyskującej naszą siłę roboczą. Kontynuując zaś politykę prostej ‘kiełbasy wyborczej’ obecna ekipa burżuazji u sterów władzy może skutecznie trzymać w szachu wszelkiej maści udawaną ‘opozycję’ sejmową.
Dopóki my sami (bo nikt inny za nas tego nie zrobi) nie odbudujemy faktycznie rewolucyjnego, postępowego i silnego ruchu robotniczego, dopóty sytuacja w naszym państwie nadal będzie jedynie nieco lepsza od tragedii oraz kompletnego dna. Nie należy jednak – w związku z tym – popadać w depresję i fatalizm. Ogniska zapalne, które nierzadko prowadzą do rewolt społecznych, a nawet otwartych rewolucji socjalnych – wybuchają co roku na całym świecie z najróżnorodniejszą siłą i spontanicznością. Nigdy nie można wykluczyć tego, iż kolejne takie – dające ludowi pracującemu nadzieję – ‘ognisko rewolucyjne’ zapłonie pewnego dnia i w Polsce. Być może nawet takie zarzewie nowej rewolucji w naszym kraju już zapłonęło. Brakuje jednak nadal – niestety – silnej oraz zdyscyplinowanej partii postępowej, która by ów gniew społeczny poprowadziła we właściwym, konstruktywnym i antykapitalistycznym kierunku.
Polska – jako bajzel na kółkach i budynek z kartonu – nie jest też zbyt przyjaznym miejscem dla ‘szarego obywatela’. Podczas gdy najbogatsi burżuje (dziś zwani przez media ‘przedsiębiorcami’) mogą liczyć na zwolnienia z podatków, pobłażliwość sądów i prokuratury – gdy chodzi o nagminne łamanie praw pracowniczych w ich przedsiębiorstwach, to przeciętny obywatel naszego kraju (w domyśle robotnik lub robotnica) może być pewny tego, iż ‘kochana władzunia’ nie przepuści mu nawet kilku złotych oraz ścigać go będzie (nawet latami) za najmniejsze, najbardziej bzdurne ‘przewinienia’. Jeśli zaś ktoś z nas za bardzo ‘staje okoniem’, to rządząca burżuazja posadzi nas w więzieniu za niewinność. Nie wierzycie? Lepiej żebyście nigdy nie musieli się przekonać na własnej skórze, bo system prawny w Polsce po 1989 roku obfituje w takie przypadki, przy których “Proces” F. Kafki to przykład praworządności i czystej logiki na każdym kroku.
Ciekawie ma się również sytuacja z wysoko postawionymi funkcjonariuszami kościoła katolickiego, którzy w ostatnich dekadach ‘przytulili’ taki zasób publicznych pieniędzy, iż nam – zwykłym śmiertelnikom – sumy takie nie śnią się nawet po nocach. Milczeniem wypada jedynie pominąć już tutaj tysiące przypadków pedofilii w szeregach kościelnych, które organy państwa kapitalistycznego ochoczo zamiatają ‘pod dywan’. Ta pobłażliwość rozciąga się też – oczywiście – na rządzących polityków, których akta spraw “cudownie” wyparowują w niewyjaśnionych okolicznościach…
Jak sądzę, lubicie pewnie jedną z głównych zdobyczy rewolucji burżuazyjnych oraz współczesnych demokracji fasadowych (liberalnych), czyli rozdział kościołów i związków wyznaniowych od państwa? Jeśli tak, to w Polsce po 1989 roku możecie zapomnieć również i o tym. Już dawno temu w historii polskiej państwowości (bo ostatnio chyba w późnym średniowieczu) kościół katolicki nie wtrącał się do spraw polityki państwa w sposób równie bezczelny i nachalny. Finansowo rzecz biorąc – okres po kontrrewolucji kapitalistycznej 1989 roku to bodajże najpomyślniejszy czas dla majątku kościoła katolickiego w Polsce (wielomiliardowe darowizny w postaci gruntów, nieruchomości oraz gotówki, dotacji, ulg itd.). Wedle niezależnych komentatorów polskiej sceny politycznej najgorszym zjawiskiem w ostatnich dekadach jest właśnie ciągłe wtrącanie się dostojników kościelnych w sprawy państwowe. Polega to obecnie na lansowaniu przez instytucje kościelne wyjątkowo reakcyjnego, antydemokratycznego i skrajnie antykomunistycznego światopoglądu – nie tylko wśród rządzących nami polityków, ale (być może przede wszystkim) również w szeregach polskiej klasy robotniczej, wśród rolników, inteligencji, klasy średniej itd.
Na tym etapie pewnie każdy zastanawia się już czemu w ogóle nadal pozwalamy kapitalizmowi istnieć, okradać nas każdego dnia, niszczyć nasza jedyną planetę i traktować nas jak pariasów? Doskonałe pytanie. Zdanie sobie sprawy z istoty problemu jest zawsze pierwszym krokiem na drodze do ‘wyzdrowienia’. Każda rozsądna osoba w naszym kraju powinna bardzo mocno zastanowić się nad sensownością dalszego trwania w tej – pozbawionej nadziei – sytuacji społecznej. Kluczem do wyjścia z tego stanu rzeczy jest – jak zwykle – samoorganizacja oraz kolektywne podejście do rozwiązywania naszych wspólnych problemów. Nawet najbardziej zaradni i inteligentni ludzie, pozbawieni jednak spójnej, silnej i dobrze zorganizowanej partii robotniczej – w starciu z bezduszną machiną burżuazyjnego państwa okazują się być bezsilni. Prowadzenie z kapitalistycznym wyzyskiem walki w pojedynkę, w osamotnieniu – z góry skazane jest na porażkę.
Konrad Markowski
OZZ “P”.