Kapitalizm dnia dzisiejszego charakteryzuje się ogromną koncentracją majątkową w rękach coraz to węższej grupki posiadaczy. Jest to prawidłowość opisana już przez Marksa i Engelsa w trzech kolejnych tomach “Kapitału” w XIX wieku. Reguła ta, po ponad 150 latach od naukowego wyjaśnienia, nadal potwierdza się w codziennym funkcjonowaniu systemu burżuazyjnego. Kapitalizm wchodząc w swoją ostatnią fazę (imperializmu), staje się coraz bardziej bezwzględny i totalitarny.

Jeff Bezos – najbogatszy obecnie na Ziemi kapitalista (stan na początek 2019 r.) może poszczycić się majątkiem opiewającym na wysokość ponad 149 miliardów dolarów US (sic!). W przeliczeniu na polską walutę, jego majątek wynosi blisko 552 miliardy złotych PLN. Założony przez niego Amazon należy dziś do jednych z największych koncernów ponadnarodowych na świecie. Dla wyjaśnienia dodać należy jeszcze tylko, iż wszystkie przychody do budżetu państwa RP na rok 2019 nie przekroczą 388 miliardów zł. Oznacza to, iż majątek J. Bezosa (tak, tak – to jest jednego człowieka) jest o 164 miliardy zł większy od łącznych wpływów do budżetu państwa polskiego za cały rok 2019. Bagatela.

Według danych Oxfam przytaczanych w marcu 2019 roku na świecie było zaledwie 1.645 miliarderów. W marcu 2009 roku było ich zaś około 793. Oxfam podkreślał w swym raporcie rosnące dysproporcje pomiędzy światem bogatych i biednych. Setki milionów ludzi żyją dziś w skrajnej nędzy, bez opieki zdrowotnej, ubezpieczeń społecznych, dachu nad głową i edukacji, a nieliczna grupka bogaczy nadal gromadzi majątek (najszybciej w dotychczasowej historii ludzkości). W raporcie Oxfam-u podkreśla się, że pomiędzy 2012 a 2013 rokiem 85 najbogatszych osób na świecie pomnażało swój majątek o 668 mln dolarów dziennie. To oznacza bogacenie się w tempie pół miliona dolarów na minutę (sic!). W styczniu br. Oxfam opublikował raport, z którego wynika, że bogactwo 85 najbogatszych ludzi na świecie jest równe łącznemu bogactwu najbiedniejszej połowy ludności na Ziemi (czyli około 4 miliardów osób).

Ktoś mógłby zapewne powiedzieć: przecież ci wszyscy kapitaliści, burżuje sprawiedliwie zbudowali swoje majątki, zarobili swe fortuny dzięki wytężonej pracy, sprytowi, pomysłowi itd. Czy aby na pewno? Faktem ekonomicznym jest to, iż kapitał powstaje wyłącznie na skutek wyzysku siły roboczej. Aby kapitalista mógł zgromadzić majątek, najpierw musi zatrudnić siłę roboczą (nas – robotników), w wyniku pracy której – tworzone są towary i usługi. Kapitalista przywłaszcza sobie w procesie produkcji wartość dodatkową, która pozostaje mu po wypłaceniu robotniczych pensji. Następnie, kapitalista sprzedaje wytworzone towary i usługi, osiągając pewną – dodatkową – stopę zysku. I owszem, w dzisiejszych czasach “pieniądz robi pieniądz”, co oznacza, iż ogromna liczba kapitalistów żyje dziś wyłącznie z pomnażania (poprzez przeróżne mechanizmy spekulacyjne) pierwotnie zakumulowanego kapitału. Nie powstałby on jednak nigdy – gdyby nie wyzysk siły roboczej.

Wbrew różnym twierdzeniom antykomunistów i wrogów zorganizowanej klasy robotniczej o rzekomej “nieaktualności Marksa”, co raz to kolejne jego twierdzenia zostają przez prawa kapitalizmu potwierdzone. Choćby też to o coraz większym przyroście klasy robotniczej na świecie, wraz z równoczesnym wzrostem rezerwowej armii przemysłowej – przy równoczesnym wzroście bogactwa społecznego oraz całkowitej alienacji coraz mniejszej grupki super – bogaczy. I faktycznie, na świecie coraz bardziej rośnie liczba proletariuszy, a wraz z nimi (nami) – coraz większa staje się też liczba rezerwowej armii przemysłowej, czyli bezrobotnych. Wobec tego, że klasa robotnicza jest pozbawiona własności środków produkcji i może utrzymać się jedynie ze sprzedaży swojej siły roboczej, wraz z jej przyrostem rośnie liczba ludzi o niepewnej egzystencji (nie tylko bezrobotnych, ale także lumpenproletariatu).

Dane statystyczne głównych krajów kapitalistycznych potwierdzają – jak na razie – ogromną większość tez Marksa i Engelsa. W okresie międzywojennym liczba bezrobotnych w USA wynosiła 15 mln, a w Niemczech – 6 mln osób, co trzeci angielski robotnik był bez pracy; analogiczna sytuacja istniała w Polsce. Obecnie w świecie kapitalistycznym bezrobocie jest mniejsze, niż w okresie międzywojennym, niemniej liczba bezrobotnych wzrosła w porównaniu z innymi okresami kapitalizmu – i to mimo wysokiej koniunktury i olbrzymich wydatków państwowych. Aktualna liczba całkowicie bezrobotnych w USA przekracza liczbę całej klasy robotniczej na początku XX w. na świecie. Marks dowodzi, że bezrobocie jest nieuchronnym przejawem kapitalizmu, przymusowe i masowe bezrobocie przez cały czas towarzyszy kapitalistycznemu sposobowi gromadzenia bogactw; tę tezę Marksa burżuazyjni teoretycy gorąco zwalczali przez blisko 100 lat. Jak na razie, żadnemu z nich się to nie udało.

Oczywista sprawa, dzisiejsi postępowcy i zwolennicy myśli Marksa nie są oderwanymi od realiów marzycielami, doskonale zdając sobie sprawę ze zmieniających się warunków ekonomicznych i politycznych. Prawdziwy marksizm-leninizm nie jest w końcu zbiorem niezmiennych dogmatów, ale żywą nauką społeczną, która na bieżąco analizuje zmieniające się okoliczności, dostosowując każdorazowo aktualną taktykę ruchu robotniczego – w celu maksymalizacji korzyści dla proletariatu, przy jednoczesnej minimalizacji własnych strat. Zauważyć można obecnie, iż struktura kapitalizmu przechodzi pewne zmiany. Państwa niegdyś stricte przemysłowe – spełniają dziś funkcję dostarczycieli usług. Państwa w pewnym okresie historycznym rolnicze i zapóźnione, nierzadko wybijają się dziś do roli prężnych ośrodków przemysłowych – gdzie gromadzi się proletariat z wielu okolicznych regionów. Istnieją państwa, tzw. “raje podatkowe”, które nie posiadają żadnego przemysłu, armii, ani zasobów naturalnych, a radzą sobie na światowym rynku całkiem nieźle – nierzadko będąc jednymi z najbogatszych państw regionu. Wreszcie, istnieją też “państwa upadłe”, które w praktyce są jedynie poligonami doświadczalnymi dla wielkich kapitalistycznych korporacji, a ich państwowe funkcje ograniczone są do minimum. Przykładów zmieniającego się kapitalizmu są setki, można mnożyć je jeszcze przez godziny. Jest jednak jedna rzecz, która się nie zmienia. Wraz z fluktuacjami kapitalizmu, wraz z jego kolejnymi (powracającymi i nieuchronnymi) kryzysami, wyzysk siły roboczej i przywłaszczanie wartości dodatkowej w państwach burżuazyjnych – pozostają niezmienne.

Wraz z kapitalizmem, kolejnymi nowinkami technologicznymi, rozwojem nauki itd., zmienia się i burżuazja. Dzisiejsza wielka burżuazja to już nie tylko pojedyńczy właściciele ogromnych zakładów przemysłowych. To także spekulanci operujący miliardami na światowych rynkach, najwięksi udziałowcy spółek giełdowych – którzy wymuszają taką, a nie inną politykę poszczególnych firm (maksymalizacja wyzysku, zwolnienia, ataki na pakiety socjalne itp.). Nie są to kapitaliści w klasycznym rozumieniu tego słowa (brak bezpośredniego przywłaszczania wartości dodatkowej), ale sytuacja ekonomiczna zdecydowanie plasuje ich w konflikcie klasowym po stronie wielkiej burżuazji.

Łączenie się kapitalistów w coraz bardziej złożone, ponadnarodowe, transkontynentalne koncerny, trusty – to konieczność rynkowa. Często staje się to konieczne by utrzymać się na rynku lokalnym i – w efekcie – zdobyć dominację na rynku światowym. Dzisiejszy kapitalizm to w dużej mierze dominacja burżuazji i kapitału spekulacyjnego, a nie produkcyjnego. W bardzo wielu sytuacjach bardziej opłacalne jest dziś obracanie kapitałem na światowych giełdach, niż produkowanie i handel czymkolwiek, gdziekolwiek. Nie oznacza to wcale faktu, że kapitalizm stał się dziś “bardziej ludzki”, “humanistyczny”, że uległ jakiejkolwiek “demokratyzacji”. Oznacza to jedynie, iż ulega ciągłej transformacji. Wraz z nim zmienia się burżuazja, a wraz z nią – strukturalnym przemianom podlega i proletariat. Temu faktowi także dzisiaj nie zaprzeczamy.

Widzimy to doskonale m.in. w Polsce. Z kraju wysoce uprzemysłowionego, staliśmy się po 1989 roku rezerwuarem taniej siły roboczej dla państw Europy Zachodniej, a rola gospodarki w Polsce została sprowadzona do montowni podzespołów dla różnorodnych (głównie zachodnich) korporacji. Wraz z tymi przekształceniami (przede wszystkim własnościowymi) zmieniła się i polska klasa robotnicza. Coraz mniej na terenie naszego kraju jest zakładów przemysłowych, a coraz liczniejsze są wielkie hipermarkety. Coraz mniej mamy u nas: górników, hutników, stoczniowców, a coraz więcej – ekspedientów, pracowników handlu i usług. Wraz z wyludnianiem się całych wsi, miast i regionów, przybywa nam coraz więcej – tańszej dla burżuazji – siły roboczej ze Wschodu (normalne zjawisko – kapitaliści muszą w jakiś sposób zapewnić sobie rezerwową armię przemysłową). W żaden sposób nie zmienia to jednak “natury” i faktycznego charakteru kapitalistycznego wyzysku…

Konrad Markowski.