Sporo mitów narosło od czasów jego uformowania wokół komunizmu naukowego. Ogromna większość z nich wzięła się ze zwykłych prób manipulacji marksizmem przez wrogów klasy robotniczej. Sporo z nich wynika – na przestrzeni ostatnich 150 lat – ze złej woli tych, którzy dla swych partykularnych celów starali się “tłumaczyć i interpretować marksizm” dla szerokich mas. Wreszcie, niektóre z nich wynikają ze zwykłego niezrozumienia (nawet przy wysokim poziomie inteligencji) marksizmu-leninizmu ze strony czytających dzieła: Marksa, Engelsa, Lenina, Luksemburg, Gramsciego, Guevary itd.
Celem poniższego artykułu jest rozwianie przynajmniej niektórych, tych najczęściej pojawiających się obecnie, wątpliwości, pytań, niedomówień, czy wręcz celowych przekłamań dotyczących naukowego socjalizmu. Niemożliwym byłoby całościowe omówienie wszystkich mitów i przekłamań narosłych wokół marksizmu-leninizmu z prostej przyczyny: dziedzina ta jest zbyt rozległa, obejmuje zbyt wiele zagadnień – a my dysponujemy ograniczonym czasem i możliwościami. Siłą rzeczy więc skupimy się na podstawowych zagadnieniach, a mity otaczające marksizm potraktujemy w sposób bardzo skrótowy.
Bodajże najbardziej absurdalnym, a jednocześnie powszechnie spotykanym idiotyzmem narosłym wokół nauki marksistowskiej jest brak zrozumienia i rozróżnienia pomiędzy własnością prywatną, a osobistą. Jest to właśnie ów niedorzeczny zarzut, że “komuniści chcą ci zabrać szczoteczkę do zębów i uczynić ją dobrem wspólnym” (sic!). Nie trzeba chyba nikomu tłumaczyć jak ograniczone jest tego typu myślenie. Dla porządku dodać należy jedynie, iż przedmioty użytku osobistego (samochód, mieszkanie oraz wszystko co się w nich znajduje i co do nas należy) są własnością osobistą i nikt przy zdrowych zmysłach ich nikomu zabierać nie będzie. Ruch robotniczy od początlu swego powstania postuluje zaś uspołecznienie własności prywatnej, tzn. tylko i wyłącznie takiej, która używana jest do przywłaszczania owoców cudzej pracy. W praktyce są to najczęściej: fabryki, magazyny, wielkopowierzchniowe sklepy, skomplikowane i złożone narzędzia pracy, wielkie gospodarstwa ziemskie itp. Są to wyłącznie te narzędzia pracy, dzięki którym kapitalista może przywłaszczać sobie wartość dodatkową – pochodzącą z wypracowanej przez robotnika ogólnej wartości wytworzonego towaru. Nigdy też w państwach socjalistycznych nie dochodziło do odbierania własności osobistej, a jedyne konfiskaty mienia i jego uspołeczniania dotyczyły prywatnej własności środków produkcji. Niech już wyłącznie ten fakt posłuży za obalenie niedorzecznego mitu o “odbieraniu szczoteczek do zębów”.
Kolejnym z kolei – równie zabawnym mitem – jest twierdzenie o rzekomej “sprzeczności natury ludzkiej z komunizmem”. Aby rozprawić się pokrótce z taką tezą wystarczy jedynie przypomnieć, iż człowiek jako gatunek na Ziemi jest w stanie żyć i przetrwać jedynie i wyłącznie dzięki współpracy, życiu we wspólnocie oraz solidarnej pomocy ze strony innych osób. Człowiek pozbawiony wspólnoty, współpracy i harmonii z innymi ludźmi, skazany jest na stagnację, regres i (dosyć szybką) śmierć. Komunizm – jako najwyższe stadium rozwoju ludzkości – stanowi zaś uosobienie współpracy, solidarnej pomocy, wolności i równości wszystkich jednostek oraz wspólnot ludzkich go współtworzących. Kapitalizm – z jego “wyścigiem szczurów”, bezwzględnym dążeniem do wypracowania zysku oraz skrajnym indywidualizmem – jest znacznie prędzej zaprzeczeniem “natury ludzkiej”, niż kiedykolwiek będzie tym zaprzeczeniem i niezgodnością komunizm. Ponadto, warto wyjaśnić fakt, iż ruch postępowy nigdy nie twierdził jakoby człowiek był z natury zły, bądź z natury dobry. Socjalizm naukowy podkreśla jedynie, iż człowiek jest dokładnie takim, jakim tworzą go otaczające warunki (sytuacja ekonomiczna, polityczna, wychowanie, grupy rówieśnicze, rodzina, szkoła, dominujące w społeczeństwie opinie, poglądy itd.). Mówiąc krótko: zmieniając wszystkie istotne warunki bytowania, zmienia się i człowieka, wspólnoty lokalne, całe narody, a nawet i ludzkość jako gatunek. I kolejna oczywistość: nie da się zawsze zmienić na lepsze wszystkich, gdyż zawsze znajdą się jednostki dążące do czegoś innego, niż praktycznie wszyscy obywatele danego narodu. Faktem jest jednak, że jeden przypadek na tysiąc nie zmienia ogólnej tendencji i kierunku rozwoju danego systemu ekonomicznego i politycznego. Stąd też socjalizm naukowy nigdy nie pretendował do “zmieniania wszystkich na lepsze”, a do stworzenia wszystkim obywatelom i członkom danej społeczności takich warunków bytowania, które umożliwią bez przeszkód jak najbardziej harmonijny rozwój, postęp i dobrobyt dla ogółu. Dzięki takiej polityce – siłą rzeczy – zachowania negatywne poszczególnych jednostek zawsze będą minimalizowane, a dominujące zachowania zmierzają do poprawy warunków bytu i ogólnego rozwoju danej wspólnoty.
Absolutnie absurdalnym argumentem wyciąganym przeciw marksizmowi – choć już dawno obalonym, wyjaśnionym i powtórzonym tysiąckroć – jest rzekome dążenie komunistów “do wspólności żon”. Bez obaw, uspokójcie wyobraźnię, nie chodzi tu o żaden harem i orgie. W Manifeście Komunistycznym, w Kapitale, ani nigdzie indziej socjalizm naukowy nie pretenduje do “wspólnego używania żon”. Ruch robotniczy poprzez termin “wspólnota żon” zawsze miał na myśli tylko i wyłącznie faktyczne wyzwolenie kobiet z patriarchalnego więzienia małżeństwa burżuazyjnego, które kobietę w kapitalizmie zawsze traktuje jako obywatela drugiej kategorii. Kobiety w burżuazyjnym systemie zawsze będą (pomimo chlubnych emancypacyjnych wyjątków) podporządkowane ekonomicznie i politycznie, a także moralnie – swemu mężowi. Ruch postępowy poprzez swobodną działalność kobiet w swych szeregach chciał zawsze jedynie faktycznego ich wyzwolenia i rzeczywistej równości mężczyznom w warunkach socjalistycznej emancypacji proletariatu – czyli wszystkich ludzi pracy najemnej. Najkrócej rzecz ujmując: do wyzwolenia mężczyzn z kajdanów kapitalizmu, konieczne jest równoczesne działanie mające na celu uwolnienie i wyzwolenie kobiet – robotnic z okowów: patriarchatu, podporządkowania ekonomicznego, politycznego i moralnego. Bez wyzwolenia kobiet, nie będzie wyzwolenia mężczyzn i vice versa.
Po dziś dzień przeciwnicy ruchu robotniczego i postępowego powtarzają jak mantrę twierdzenie, iż “marksizm się zdezaktualizował”, że “socjalizm dobry był w XIX wieku, ale nie obecnie” itd. Milczeniem pomijają oni jedynie taki drobny szczegół, że kompletnie niezmienne: mechanizmy wyzysku, przywłaszczania wartości dodatkowej, alienacji człowieka i pracy, nadal trwają takimi jak opisali je Marks i Engels. Krótko mówiąc: oponenci tacy próbują wmówić nam, iż opis kapitalizmu jest już nieaktualny, że cele ruchu robotniczego muszą się zmienić, że “socjalizm nie ma już miejsca we współczesnym świecie”. Jednocześnie “zapominają” o tym, że: kapitalizm nadal trwa, że burżuje nadal wyzyskują proletariat, że system ten nadal niszczy naszą planetę, że socjalizm pozostaje nadal jedyną realną alternatywą dla kapitalizmu itd. Bardzo to wygodne kiedy krytykujemy przeciwnika jakoby przespał pod lodem ostatnie 100 lat, jednocześnie pomijając milczeniem, że kapitaliści są dziś bogatsi niż kiedykolwiek, że proletariat jest dziś na świecie liczniejszy niż kiedykolwiek, że Manifest jest dziś bardziej aktualny – niż kiedykolwiek był. I faktycznie, od czasów Marksa i Engelsa zmieniło się mnóstwo rzeczy: powszechny niemalże dostęp do internetu i telefonii komórkowej, roboty, sztuczna inteligencja, ponaddźwiękowe samoloty, pociągi poruszające się nad powierzchnią ziemi, bomby atomowe, akceleratory cząsteczek, komputery, telewizja i sex gadżety. Znacznie gorzej jest już jednak na świecie z powszechnym dostępem do pitnej wody, jedzenia i czystego powietrza, do dachu nad głową, do godnej pracy, która starcza na normalne, wygodne życie itd. Ponadto, wszystkie te cuda techniki i nowinki technologiczne – bez wyjątku – wykorzystywane są przede wszystkim do coraz bardziej wydajnego wykorzystywania ludzi pracy najemnej – proletariatu, do coraz powszechniejszego i efektywnego podporządkowania mas ludowych, do obserwowania nas na każdym kroku, do maksymalizacji wyzysku – kosztem interesów klasy robotniczej.
Antykomuniści powtarzają również przy każdej okazji, iż socjalizm pretenduje do “zmiany wszystkich ludzi na jedną modłę”. Ludzie tacy twierdzą, iż celem ruchu postępowego jest uniformizacja, ujednolicenie i “zrównanie w dół” wszystkich ludzi. Ciężko nawet poważnie potraktować taki wymysł, ale spróbujmy zejść do ich poziomu umysłowego. Rewolucyjny ruch robotniczy nigdy nie twierdził, że pragnie ze wszystkich ludzi zrobić takiego samego, przeciętnego, miernego człowieka. Nigdzie w historii ruch naukowego socjalizmu nie dążył do uniformizacji, ujednolicenia i “zrównania w dół” wszystkich jednostek ludzkich. Jednymi z naczelnych i najważniejszych postulatów ruchu robotniczego zawsze były i są: żądania swobody politycznej, wolności słowa i wypowiedzi, żądania wolności zrzeszania się, zgromadzeń oraz wolności ekonomicznej, politycznej i obyczajowej dla przytłaczającej większości społeczeństwa. Postulaty ruchu robotniczego to przede wszystkim: wolność, równość oraz sprawiedliwość społeczna (a to wszystko nie obejdzie się bez stworzenia godnych do życia warunków, zniesienia niewoli ekonomicznej dla każdego obywatela i obywatelki). Faktem historycznym jest też, iż to właśnie w państwach socjalistycznych zawsze następował niespotykany nigdzie indziej w takim tempie: postęp społeczny, emancypacja kobiet, dzieci, osób niepełnosprawnych, awans cywilizacyjny rolników, faktyczna wolność i równość dla mniejszości religijnych, etnicznych, seksualnych itd. Te wszystkie zjawiska emancypacyjne i rozwój cywilizacyjny nie byłyby możliwe, gdyby faktycznie “komuniści dążyli do stworzenia miernego, przeciętnego i ujednoliconego homo sovieticusa”. Jest wręcz przeciwnie: to właśnie ruch postępowy stara się wyzwolić człowieka i pozwolić nam wszystkim na swobodny rozwój i samodoskonalenie, rozwój pasji i indywidualnych zdolności – w harmonii z otaczającym nas światem i bez szkody dla innych jednostek ludzkich.
Koronnym wręcz antyrobotniczym i antysocjalistycznym oskarżeniem jest twierdzenie, że ruch robotniczy zawsze dąży do wprowadzania zmian politycznych przemocą, za pomocą rewolucji, mordując, gwałcąc i podpalając. Przy okazji można dorzucić: odbieranie dzieci, niszczenie rodziny, krwawe podboje, okupację i burzenie kościołów (sic!). Nie będziemy się tu pastwić nad umysłową ubogością tych wszystkich oskarżeń, ale zwrócimy uwagę na jedną prostą rzecz: z racji tego, iż absolutnie wszystkie dotychczasowe rewolucje w historii zawsze dokonywały się z użyciem (w jakimś stopniu) przemocy, nie wynika fakt, iż “komuniści do owej przemocy nawołują”. Ruch robotniczy – co najwyżej – studiując całą dotychczasową historię ludzkości, dochodzi do nieuniknionych wniosków i przewiduje – całkiem mądrze zresztą, iż każda kolejna rewolucja na naszej drodze (zapewne) także w jakimś stopniu nie obejdzie się bez rozlewu krwi. Nie ma rewolucji bez użycia przemocy i czy komuś się ten fakt podoba, czy nie – osobiście za tym nie przepadam – historia pokazywała nam już stokrotnie, iż każde działanie emancypacyjne klas niższych społecznie (zawsze) spotyka się ze wściekłym oporem klas uprzywilejowanych, które – w wyniku rewolucji – tracą swoje dotychczasowe wpływy, korzyści i przywileje. Jest to działanie poniekąd zrozumiałe. Żadna klasa społeczna w historii nie lubiła oczywistego faktu, iż staje się (nawet tego nie widząc) hamulcem rozwojowym dla klas społecznych aktualnie podporządkowanych. Taki sam opór i nagą przemoc stawiali właściciele niewolników powstaniu Spartakusa, z takim samym zacięciem feudalni panowie wieszali chłopów, którzy ośmielili się podnieść pańszczyźniane ręce na majątek ziemski “swych panów”. Z takim samym zacięciem magnaci i szlachta bronili starego porządku przed rewolucyjnym ludem Paryża. Z równie bezwzględną przemocą spotkali się robotnicy Petersburga, którzy odważyli się powstać z kolan przeciw Carowi itd. Tak samo też kolejne powstanie klasy robotniczej – spotka się z oporem klasy panującej aktualnie – wielkiej, ponadnarodowej burżuazji. Nie znaczy to, iż nie możemy się – jako robotnicy – owej przemocy doczekać. Bardziej oznacza to jedynie to, iż nie możemy się doczekać (czy to w: Polsce, czy w Brazylii, Egipcie, Rosji, Niemczech, Indiach, Kazachstanie lub Australii) ostatecznego wyzwolenia z kajdanów kapitalizmu i faktycznej wolności i równości dla wszystkich naszych braci i sióstr.
Mam nadzieję, że choć pokrótce rozwiane dzięki powyższemu tekstowi zostaną liczne wątpliwości dotyczące ruchu robotniczego. Naprawdę, nie tak straszny wilk – jak go malują. Do postulatów i żądań międzynarodowego ruchu robotniczego warto podchodzić “z głową”, nie opierając się w żadnym wypadku na zasłyszanych opiniach i oskarżeniach, które rozsiewają głównie ci, którzy z różnych względów zainteresowani są trwaniem kapitalistycznego (nie) porządku. Zanim w cokolwiek na temat socjalizmu i ruchu robotniczego i postępowego uwierzycie – skonfrontujcie to z faktycznym, socjalistycznym tekstem źródłowym, gdzie – na pewno – uzyskacie wyczerpujące wyjaśnienie wszystkich wspomnianych powyżej zagadnień. Naprawdę warto, myślenie nie boli.
Małgorzata Wójcik.