Organizm, który nie jest w stanie funkcjonować w harmonii z otaczającym środowiskiem skazany jest – prędzej czy później – na zagładę. Tę biologiczną oczywistość można bez problemu odnieść i zastosować do życia społecznego, politycznego i ekonomii. Człowiek, społeczeństwo, państwo bądź też cały sojusz różnorodnych państw, które same podcinają gałąź na której siedzą – nie będą w stanie na dłuższą metę przetrwać próby czasu. Odnosi się to m.in. do władz państwa, które celowo demolują i wyniszczają naturalny ekosystem, który odziedziczony został na danym terytorium.
Czy bezmyślne władze takiego państwa załugują na cokolwiek innego, niż obalenie, osądzenie i sprawiedliwe ukaranie? Odpowiedź na to pytanie musimy już pozostawić kolektywnemu sumieniu naszych czytelników.
Jednym z poważniejszych problemów ekologicznych w Polsce jest obecnie rabunkowa wycinka lasów, prowadząca do poważnego uszczuplenia terenów zielonych na obszarze naszego kraju. Coraz mniej drzew (zwłaszcza na terenach dużych miast) prowadzi zaś do pogorszenia jakości powietrza.
W ostatnich latach władze burżuazyjnej RP prowadzą rabunkową wycinkę m.in. w Puszczy Białowieskiej, na Mazurach oraz w Bieszczadach, uszczuplając tereny parków krajobrazowych oraz narodowych. Okoliczni mieszkańcy zgodni są co do tego, że nigdy wcześniej na wspomnianych terenach nie prowadzono tak szeroko zakrojonej, rabunkowej wycinki drzew. Dyrekcje poszczególnych nadleśnictw oraz samo Ministerstwo Środowiska zapewniają, iż wycinka prowadzona jest w sposób zaplanowany i racjonalny (mając służyć m.in. walce z kornikiem). Pogarszające się jednak z roku na rok powietrze oraz znaczny wzrost zachorowań okolicznych mieszkańców na choroby układu oddechowego, zdają się tym twierdzeniom przeczyć. Tajemnicą poliszynela jest też fakt, że na ogromnie wzmożonej wycince drzew zarabiają prawdziwe majątki osoby związane z Ministerstwem Środowiska.
W ostatnich latach Polska stała się wysypiskiem śmieci dla odpadów z terenów tzw. Starej Unii. Najgorszym aspektem tego problemu jest jednak to, iż bardzo często w “tajemniczych okolicznościach” dochodzi do pożarów wysypisk śmieci, co skutkuje m.in. bardzo szkodliwym zanieczyszczeniem powietrza.
Lawinowo następujące po sobie pożary ogromnych wysypisk śmieci w Warszawie, Łodzi, Olsztynie i Zgierzu w ostatnim roku bardzo poważnie nakazują zastanowić się nad rolą Polski we współczesnej Europie. Czy można już stwierdzić otwarcie, że staliśmy się śmietniskiem Unii Europejskiej i rezerwuarem taniej siły roboczej? Płonące w niewyjaśnionych okolicznościach setki tysięcy ton śmieci (w tym często plastiku, opon, tekstyliów i szkodliwych chemikaliów) nie mogą pozytywnie wpływać na jakość powietrza w polskich miastach. Co najważniejsze jednak dla właścicieli owych wysypisk śmieci, nie muszą się już oni martwić o kosztowną utylizację odpadów zwiezionych do RP – często z drugiego końca świata. W ostatnim czasie ze składowania wielu niebezpiecznych odpadów na swym terytorium zrezygnowała Chińska Republika Ludowa. Spokojna głowa jednak, odpady te z chęcią przyjmą wysypiska śmieci w Polsce, na czele których stoją “przedsiębiorczy Janusze polskiego biznesu”…
Kolejnym zagrożeniem dla dosyć wrażliwego ekosystemu są polowania oraz ich kolejne ułatwienia, co prowadzi do poważnego uszczuplenia wielu gatunków dzikich zwierząt. Często są to zaś zwierzęta kluczowe dla zachowania równowagi w naszej przyrodzie.
Jednym z ostatnich skrajnie bezmyślnych pomysłów lobby łowieckiego w Polsce była nowelizacja ustawy o odstrzale dzikich zwierząt na terenach parków narodowych oraz w rezerwatach przyrody. Dość napisać, iż od teraz myśliwi będą mieli możliwość polować na terenie parków narodowych, dodatkowo uszczuplając już i tak bardzo skromne zasoby dzikich zwierząt. Prezydent RP, A. Duda, podpisał też nowelizację ustawy, w myśl której osoby utrudniające, czy zakłócające polowania będą mogły zostać pociągnięte do odpowiedzialności karnej (sic!). Nie dość więc, że Prezydent RP ułatwia dalszą eksterminację zwierząt dzikich, to jeszcze grozi konsekwencjami tym ekologom, którzy zdecydują się ich bronić. Smaczku sprawie dodaje fakt, iż w ostatnich latach coraz częściej mamy do czynienia z sytuacjami, w których zabłąkane kule wystrzelone przez myśliwych, nieszczęśliwym trafem, uśmiercają lokalnych spacerowiczów, grzybiarzy, czy zwykłych turystów. Nie jest też żadną tajemnicą fakt, iż myśliwstwem zajmują się głównie osoby zamożne, wywodzące się z kręgów burżuazji i drobnomieszczaństwa, które zabijanie zwierząt w polskich lasach traktują jako hobby, przyjemność i okazję do “rozerwania się”. Takim prymitywnym praktykom wszyscy świadomi i postępowi obywatele RP powinni się aktywnie przeciwstawić.
Wyjątkowo niebezpiecznym – a także bezmyślnym – procederem jest prowadzona obecnie zabudowa największych polskich miast, która opiera się na lekceważeniu i ignorowaniu naturalnych korytarzy powietrznych (tzw. klinów napowietrzających). Zabudowa owych prowadzi zaś w oczywisty sposób do warunków, w których smog staje się coraz większym problemem (zdrowotnym i urbanistycznym).
Władze m.in. Warszawy winne są obecnie bezmyślnej praktyki podporządkowywania planów zagospodarowania zabudowy miejskiej koncernom budowlanym, tzw. deweloperom, którzy nie kierują się w pogoni za zyskiem jakością powietrza, a możliwością szybkiego i łatwego zarobku. Jak więc tą miejską przestrzenią mądrze zarządzać? Trzeba budować systemy przyrodnicze, które sterują ruchami powietrza wewnątrz miasta, a nie wymuszają napływu z zewnątrz. Strefa zieleni ma niższą temperaturę niż strefa zabudowy i wywołuje się w ten sposób lokalne ruchy powietrza, które powodują jego wymianę. Jak tłumaczą naukowcy, odpowiednie ukształtowania pasów zieleni, regulacja wysokości zabudowy, ustawienie budynków do kierunków wiatru powodują, że można sterować w ramach układu miejskiego ruchami powietrza. Niewielkimi, ale pozwalającymi stworzyć strefy mikroklimatu.
Jakby tego wszystkiego było mało, obecny burżuazyjny reżim w Polsce skupia się na budowie autostrad, przy jednoczesnym zamykaniu kolejnych linii kolejowych. Rozwiązanie takie nie ma – oczywiście – nic wspólnego z ekologią, ani z wydajnym transportem.
Od czasu kontrrewolucji 1989 roku polski rząd oraz samorządy lokalne zamknęły jedną trzecią linii kolejowych istniejących w PRL. Nowych trakcji kolejowych od tamtej pory wybudowano zaś około 40 km (sic!). Jest to skala upadku kolei niespotykana nigdzie indziej w Europie. W tym samym czasie władze RP skupiają swą uwagę na znacznie bardziej obciążającej środowisko naturalne budowie autostrad oraz na rozwoju komunikacji indywidualnej, która prowadzi w szybkim czasie do kompletnego zakorkowania polskich dróg (zwłaszcza w większych miastach). Zamiast więc skupić się na budowie linii kolejowych, modernizacji taboru kolejowego, zwiększeniu liczby przejazdów między wszystkimi polskimi miejscowościami oraz obniżeniu cen biletów, władze RP trwonią miliardy na rozbudowę autostrad, z których i tak rzadko kto może korzystać (choćby ze względu na horrendalnie wysokie opłaty). Warto także wspomnieć o tym, iż coraz więcej pojazdów indywidualnych na naszych drogach to coraz więcej spalin i dalsze pogarszanie jakości powietrza w Polsce.
W rolnictwie wyjątkowo poważnym problemem jest stosowanie coraz większej ilości pestycydów, które prowadzą m.in. do poważnego ograniczenia populacji pszczół miodnych. W niektórych rejonach Polski mamy wręcz do czynienia z zagładą owego gatunku, która to będzie mieć prawdziwie katastrofalne skutki.
Najbardziej widocznym skutkiem zatrucia pszczół pestycydami będą, o ile rolnicy masowo rzucą się do stosowania pestycydów przy uprawie rzepaku, wyższe ceny miodu (i nie tylko). Brak pszczół, co jakiś czas temu sygnalizowały organizacje postępowe, oznaczać będzie mniej żywności w ogóle. Zależne od pszczół rośliny po prostu nie będą dawały nasion i owoców jeżeli nie zostaną zapylone. Pestycydy mają też bardzo negatywny wpływ na ciało człowieka. Często uszkadzają układ nerwowy, powodują choroby neurologiczne, co w konsekwencji może powodować nowotwory. Są również przyczyną wad wrodzonych i rozpadu męskich hormonów. Składniki zawarte w pestycydach są odpowiedzialne za powodowanie wad wrodzonych, bezpłodności, uszkodzeń spermy oraz raka. Naukowcy udowodnili, że substancje te wpływają również na zwierzęce embriony, zmieniając je i upośledzając. W konsekwencji prowadzi to do wad urodzeniowych. Rośliny bardzo szybko rosną na nawozach azotowych. Są zwykle dużo większe, niż te wyhodowane w warunkach naturalnych. Azotyny i azotany to bardzo silne substancje rakotwórcze. Kupując owoce i warzywa należy zwracać uwagę, by nie były zbyt idealne – zarówno pod kątem wielkości, ale również koloru i kształtu.
W medycynie bardzo poważnym problemem – i to nie tylko w Polsce – staje się coraz częstsze stosowanie antybiotyków (nawet na dolegliwości, które można swobodnie wyleczyć bez ich zastosowania). Prowadzi to do powstawania tzw. super bakterii, które wkrótce mogą stać się odporne na wszystkie znane ludziom rodzaje antybiotyków.
Obecnie zjawisko narastania odporności bakterii na antybiotyki stanowi jeden z najpoważniejszych problemów medycznych, epidemiologicznych, a nawet ekonomicznych. Sprzyja tej sytuacji nadużywanie antybiotyków, a także bagatelizowanie problemu wynikające m.in. z braku wyobraźni zarówno lekarzy – jak i chorych o tym, że antybiotyk może kiedyś przestać działać. W konsekwencji mamy coraz większą perspektywę braku opcji terapeutycznych w zakażeniach bakteryjnych. Nieuzasadnione stosowanie antybiotyków dotyczy w dużej mierze chorób wirusowych, które w ostrych zakażeniach dróg oddechowych są przyczyną ok. 80% infekcji. Niewłaściwe rozpoznanie etiologii wirusowej, nieuzasadniona asekuracja lekarza przed rozwojem infekcji bakteryjnej mimo braków jej objawów klinicznych, a nawet wręcz wymuszanie przez pacjentów włączania antybiotykoterapii, jest niestety częstą przyczyną jej nadużywania. Wkrótce możemy więc mieć do czynienia z sytuacją, w której zwykła grypa znów okaże się być śmiertelną chorobą.
Kapitalizm i jego dalsze trwanie (bazujące w ogromnej mierze na gospodarce rabunku, podboju i wyniszczania) stanowi wyraźne zagrożenie dla naszej planety, jej ekosystemu oraz naszego własnego zdrowia i życia. Dalsze istnienie owego systemu w kraju takim jak Polska skutkować zaś będzie dla nas wszystkich dalszym pogarszaniem naszego stanu zdrowia, coraz bardziej peryferyjnym charakterem Polski w skali europejskiej (oraz światowej), a także coraz bardziej widoczną degradacją naszego środowiska naturalnego. Nie możemy do tego dopuścić!
Konrad Markowski,
PPP.